niedziela, 28 sierpnia 2016

- Tato, zabierz mnie do pokoju, nie mam nawet chęci rozmawiać.
- W takim razie nie będę pytał, odpoczywaj. - położył ją na łóżku i wyszedł, z pokoju, zostawiając lekko uchylone drzwi.

Dziewczyna pomału rozebrała się, ciuchy rzuciła pod szafę i w samej bieliźnie zasnęła.
Nie czuła ani głodu, ani pragnienia, chciała poznać bliżej Bartka, tylko jak, jak nawet nie wie gdzie go szukać, łatwiejsze od tego było po prostu o nim zapomnieć.

- Gosia...
- Mamuś, jeszcze chwila. - przekręciła się delikatnie, zakrywając się kołdrą.
- Elena dzwoniła, prosiłam ją żeby przyszła.
- Co?, to która jest godzina?. - podniosła się od razu.
- Dochodzi dwunasta, słońce, Elena będzie do dziesięciu minut.
- Przecież nigdzie się nie ruszę, poczekam na nią... a wy?.
- Ojciec w pracy, a ja jadę załatwić ci jakieś kule, bo nie będziesz leżeć w łóżku cały czas.
- Ta, zostaw otwarte, pa.
- Na razie. - ucałowała Gośkę i zniknęła za drzwiami.

Po chwili usłyszała pukanie do drzwi myśląc, że to mama.

- Mamoo... do własnego domu pukasz?.
- Cześć Gosia, to ja. - w drzwiach stanęła Elena.
- Aa, to tyy, masz spida kobito.
- Mówiłam, że te narty, to nie jest najlepszy pomysł?. Mogłaś jechać na kulik.
- Znając moje szczęście...
- No tak, właśnie widzę, może jesteś głodna, spragniona?. - spytała z troską Elena.
- Nie wiem dlaczego, ale nie... chociaż w lodówce powinny być piwa, zajrzyj i przynieś przyjaciółce.
- Nie wiem, czy powinnaś pić na pusty żołądek.
- Nie marudź, muszę się napić, widzisz co ze mną zrobili, jasna cholera.
- I co z tym Arturem?.
- Eleeena, poznałam lepszego.
- Przystojny?. - wypytywała ciekawa.
- Tak, ale czuję, że coś innego mnie w nim pociąga, tylko co z tego, jak już go pewnie nie zobaczę?. - spuściła głowę.

Elena przytuliła Gośkę, widząc po jej zachowaniu, że rzeczywiście nie potraktowała tego jak "był i nie ma", a wręcz odwrotnie, chciałaby tego "kogoś" jeszcze zobaczyć.

- Cudny był... siedział przy mnie cały czas, kiedy przyjechaliśmy, powiedział, że czuł się za mnie odpowiedzialny, a potem odjechał w pośpiechu, nie wiem dlaczego.
- Gośka, przestań po prostu sobie nim zaprzątać głowę, w końcu, tego kwiatu, pół światu.
- Może i masz rację. - przyznała przyjaciółce rację, marząc, aby jeszcze raz spojrzeć w głąb jego oczu.

Dziewczyny rozmawiały jeszcze na wiele innych tematów, aż w końcu zadzwoniła matka Eleny i dziewczyna musiała wracać do siebie.

- Zajrzę jeszcze do ciebie, gdybyś chciała pogadać, to dzwoń.
- Jasne, dzięki ci, paa.

Gośka przez ten cały czas, kiedy była w gipsie rzadko wychodziła, nie widziała w tym sensu, z paczką chipsów leżała w łóżku, oglądając filmy na laptopie. W reszcie po trzech, z hakiem nieszczęśliwych tygodniach pojechała na jego zdjęcie.

- Uwalniamy nóżkę?.
- Jasne! serio, czekałam na to od pierwszego dnia.

Kiedy twarda, szara skorupa trafiła do kosza, Gośka poczuła ulgę. Lekarz wypisał jej parę, śmiesznych leków na wzmocnienie kości i zalecił rehabilitację.

- Ta rehabka, to taka konieczna?.
- Jeśli chcesz wrócić do sportu, to tak. - Dziewczyna z grymasem na twarzy złożyła receptę, chowając ją do tylnej kieszeni spodni.
- Myślę, że nie będziemy już mieli okazji się spotkać, tak więc wszystkiego dobrego. - lekarz pomógł Gośce zejść z kozetki.
- Póki co nie mam w planach łamania sobie gnatów, to długo mnie pan nie zobaczy. - zażartowała, będąc szczęśliwa, że to co najgorsze już za nią.

Elena czekała na Goskę przed gabinetem.

- I jak?.
- Dziwnie mi bez tego gipsu, muszę się uczyć na nowo chodzić i dlatego mam też zaleconą rehabilitację.
- To akurat było nieuniknione, ale znam całkiem spoczko rehabilitanta...
- Elena proooszę, wszystko w swoim czasie. - przewróciła oczami, wsiadając do auta.
- Wiesz, że traktuję cię jak młodszą siostrę, to i przejmuję się tobą, bo jak nie ja...
- ... To kto?, no racja. - wtrąciła.
- Zabrałabym cię z chęcią na lody, tak na poprawę humoru, ale to nie ta pora roku ;).
- Odwieź mnie do domu i będzie git.

Elena odpaliła auto i nie spiesząc się, skręciła na trasę prowadzącą na osiedle, gdzie mieszkała Gosia.
Po drodze dziewczyny ustalały, że za tydzień razem pójdą na rehabilitację, a wcześniej Elena ogarnie, co i jak.
Nadszedł w końcu ten dzień.

- Siema, jesteś gotowa?. - Gośka usłyszała w słuchawce przyjaciółkę.
- Zaraz, chwila, moooment...
- Będę u ciebie za dziesięć. - powiedziała poważnym tonem, chwilę po tym rozłączając się.

Gośka chcąc czy nie musiała ruszyć tyłek, już za pomocą jednej kuli przeczłapała do łazienki, obmyła twarz, delikatnie się pomalowała, włosy jak zawsze związała w kok, zostawiając po bokach swobodnie zwisające kosmyki i wróciła do pokoju, gdzie pomału zaczęła się przebierać.
Kiedy zmierzała do przedpokoju usłyszała pukanie.

- No właaź!.
- Nie mów, że jesteś zła. - Elena otworzyła drzwi, strzepując śnieg z butów.
- Nie, skąd... - pokręciła głową, udając, że ma focha.
- Znam cię, żartujesz sobie!, dawaj, zakładaj kurtkę i lecimy, to w sumie nie jest daleko, więc nie będziemy się fatygować autem.
- No racja, po drodze zabiję się na tym śniegu.
- Nie żartuj, gorzej być nie może, a ty będziesz mi jeszcze dziękować.
- W takim razie dziękuję, że wystawiasz mnie na takie ryzyko. - dziewczyny docinały sobie w żartobliwy sposób.
- A twoja matka, gdzie znowu?. - wyszły na chodnik, rozglądając się wokół.
- Daj spokój, mów lepiej którędy idziemy.
- Ok, myślę, że placem kościelnym będzie najszybciej.
- Jezu, no dobra. - zagrymasiła, ponieważ od pewnego czasu, trzymała się z daleka od takich miejsc.

Dziewczyny szły powoli, śmiejąc się same z siebie.

- Patrz Gosia, moja sąsiadka... - wskazała palcem kobietę w podeszłym wieku, wychodzącą  z jakimś mężczyzną z kościoła.
- To ta, o której tak dużo mi mówiłaś?.
- A no dokładnie, jest super, jak moja ś.p babcia.
- Fajnie mieć kogoś takiego, tylko proszę cię i tak już jesteśmy spóźnione, a ty porozmawiasz sobie z nią kiedy indziej.
- Przecież nie ma problemu, z kim ona tam stoi?. - Elena  zmrużyła oczy, nie widząc przez ciemność panującą na dworze.
- A bo ja to wiem?, chyba jakiś klecha...
- Tak, to by do niej pasowało... - pokiwała głową, chowając ręce do kieszeni kurtki. - Dobry wieczór pani Basiu...
- Z Bogiem. - pożegnała się z księdzem i od razu zauważyła dziewczyny. - Dobry wieczór kochana, przepraszam cię bardzo, ale córka przyjechała i muszę pędzić do domu.
Ksiądz który rozmawiał z sąsiadką Eleny, przystanął i ciekawy obrócił się do dziewczyn. W momencie jego oczy zawiesiły się na Gośce.

- Gosia! Szczęść Boże, co tu robisz?.

Zmieszana dziewczyna popatrzyła na mężczyznę w sutannie, nie mogąc uwierzyć kogo widzi, Gośce opadła szczęka, stanęła jak słup soli, Elena patrzyła raz na przyjaciółkę, a potem na księdza, nie rozumiejąc całej sytuacji.

- Witaj, nie poznajesz mnie?. - podszedł do dziewczyn.
- Właśnie aż zanadto. - przełknęła ślinę.
- Wszystko z tobą w porządku?.
- Ten... idę właśnie z przyjaciółką na rehabilitację... i tak jakby jesteśmy już spóźnione, więc nie mogę panu... yy... to znaczy K S I Ę D Z U poświęcić czasu. - jąkała się.
- Elena, chodź już proszę. - przyciągnęła ją do siebie.
- Ale co tu się teraz wydarzyło?. - zaśmiała się, dalej nie wiedząc, o co chodzi.
- Nie pytaj, chodź.

Gośka urwała temat, nie chcąc odpowiadać Elenie na tysiące jej pytań.
Dziewczyna totalnie zamurowało, zrobiło jej się mega ciepło, a w głowie miała tylko jedno imię.

= Bartek, Bartek, Bartek...=




Przepraszam was bardzo, że tak długo nie było tego wpisu, ale musiałam dojść do siebie, myślę, że wynagrodziłam wam to długością tego posta. Oczywiście mile widziane wasze wypowiedzi, na  temat postów ;). Gorąąąco pozdrawiam :* ^^.

2 komentarze: