niedziela, 29 stycznia 2017

Jak na nieszczęście, całej rozmowie przysłuchiwała się zza drzwi pokoju, jej matka, kiedy usłyszała, że Gośka skończyła rozmowę, od razu weszła do pokoju.

- Mamo?. - popatrzyła na nią zdezorientowana.
- Masz coś do prania?. - spytała jak gdyby nigdy nic.
- Ale czekaj... czy ty właśnie podsłuchiwałaś moją rozmowę?.
- Gosia, przechodziłam obok. - zachowywała twarz.
- Przestań.
- Z kim rozmawiałaś?
- Możesz się nie wpieprzać?. - wybąknęła, nie odrywając wzroku od telefonu.
- Przestań się tak do mnie odnosić, przyjdź do kuchni, pomożesz mi w obiedzie.

Gośka nie wiedziała, czy jej matka słyszała rozmowę z Bartkiem, nie chciała sama roztrząsać tematu, zbytnio nie odzywając się do matki, w ponurych nastrojach tak minęło parę dni.

- Jestem wściekła, że mnie okłamujesz... - odezwała się, kiedy tylko Gośka weszła do domu po skończonych zajęciach.
- Ale o czym teraz mówisz? - spojrzała na matkę, wychylając się zza przedpokoju.
- Wyjaśnisz mi, z kim ostatnio tak zażyle rozmawiałaś?.
- A too, kiedy to było... mam gorsze rzeczy na głowie, niż teraz ci się tłumaczyć, więc proszę daj mi spokój.
- Gośka, odpowiedz mi. - powiedziała stanowczo.
- Nie rób awantury, rozmawiałam ze znajomym.
- Ale czego on od ciebie chce?.
- Martwi się, ostatnio zasłabłam i jakoś tak wyszło... Dzwonił, aby spytać, czy wszystko w porządku.
- To może umówię cię do lekarza?.
- Nie trzeba, tamtego dnia jakoś tak od rana źle się czułam... - przewróciła oczyma.
- Czemu wcześniej nie powiedziałaś?. Może chciałabyś wyjechać na tydzień i odpocząć?.
- Sama nie wiem, a szkoła?. - spojrzała na matkę, zdziwiona jej propozycją.
- Szkoła nie ucieknie, a twoje zdrowie jest najważniejsze, pomyśl o tym.
- Powiem ci, że dziwi mnie twoja propozycja. - wybąknęła, nie mogąc się powstrzymać.
- Nawet tak nie mów. Zajmij się teraz swoimi sprawami.
- Ok, to ja się zbieram i idę do Eleny. - obmywszy ręce udała się do pokoju, chwyciła za telefon i wybrała numer do przyjaciółki.

- Cześć kochanie, co tam?. - usłyszała od razu po odebraniu połączenia.
- Hej. Słuchaj, jesteś w domu?.
- A no tak, coś się dzieje?. - spytała zmartwiona.
- Czy ja wiem... mogę wpaść?.
- Wiesz co, jasne, daj mi tylko trochę czasu, muszę ogarnąć bajzel w domu.
- To za pół godzinki?.
- Tak! za pół godzinki, do zobaczenia, pa.

Gośka po skończonej rozmowie usiadła na łóżku, jej wzrok padł na komodę, gdzie o jedno z zdjęć rodzinnych była oparta książka, dziewczyna postanowiła po nią sięgnąć, zabijając tym samym czas.
Złapała za książkę, odruchowo ją przewertowała i otworzyła na stronie 142, na której znalazła malutki obrazek z Matką Boską i wtulonym w jej pierś Jezuskiem, który pewnego dnia po nabożeństwie dostała od Bartka. Wpatrując się w obrazek położyła się na łóżku, książka którą jeszcze przed chwilą trzymała, zsunęła jej się z kolan, ale ona nawet na to nie zwróciła uwagi. Szeptem czytając modlitwę, jej dobre jak i te złe wspomnienia z Bartkiem wracały, nie dało się tego uniknąć, dopiero czytając to po raz drugi, Gośka zauważyła, grubo podkreślone czarnym długopisem słowo "Miłość", co momentalnie wywołało na jej twarzy uśmiech, nie wiedziała, co w tym momencie robił Bartek, ale pragnęła się z nim tym podzielić, było to dla niej coś niezwykłego.

G: "Znowu ksiądz nie odbiera, ale to nic ;), nie uwierzy ksiądz, co się stało." - napisała nie mogąc się do niego dodzwonić.
B: "Przykro mi, ale nie mogę teraz rozmawiać, później spróbuję się z tobą skontaktować."

Dziewczyna szybko odebrała wiadomość, po przeczytaniu lekko się zmieszała, nie chcąc jednak mu przeszkadzać posłusznie odłączyła telefon i udała się do szafy po kurtkę. W parę minut była na osiedlu gdzie mieszkała Elena, wysłała jej sms'a, że zaraz będzie i aby otworzyła jej drzwi.

- Cześć Gośka, proszę, wchodź. - widząc przyjaciółkę na korytarzu, na oścież otworzyła jej drzwi.
- No hej. Chyba nie sprawiłam ci problemu. - przywitała się z nią.
- A przestań, dobrze, że przyszłaś, chcesz coś pić?.
- Nalej mi wody, proszę. Czuję się paskudnie, dlatego też nie chcę siedzieć w domu.
- No mów. - przysiadła przy niej, podając jej szklankę wody.
- Bartek wyjechał, skontaktowałam się z nim i nie wiem ile z tego słyszała moja matka.
- Nie rozumiem.
- No podsłuchiwała, dzisiaj mi wyrzuciła, że ją okłamuje.
- A tak nie jest?.
- Elena, jest tak, no ale co mam jej powiedzieć, prawdę?.
- A powiedz mi, czyja to wina?. - spojrzała na nią srogo.
- Myślę, że moja.
- Gośka, opanuj się. Nie, nie twoja, a jego, Bartka!.
- Daj spokój, nie pozwolę ci na niego naskakiwać, ok?. Taka jest prawda, że to ja powinnam dać mu spokój.
- Natomiast ja nie pozwolę ci go bronić. Widzisz, co się dzieje?. - widząc, co dzieje się z jej przyjaciółką, nie miała skrupułów, aby postawić ją do pionu.
- Ale ty chcesz mi pomóc, czy co ty w ogóle robisz?.
- Gosia, na pewno nie chcę ci zaszkodzić. - patrzyła na coraz bardziej rozżaloną dziewczynę.
- To skończ mi suszyć głowę, dobra?.
- Proszę cię uspokój się, zbierz myśli...
- Kompletnie cię nie rozumiem, raz mnie na coś namawiasz, a za chwilę hejtujesz za to, co robię.
- Kobieto, tego nie można ciągnąć w nieskończoność.
- Rozumiem!, już rozumiem. Przestań, bo ranisz.
- Gośka, skończysz to?. - spytała w prost.
- Nie oczekuj ode mnie takich pochopnych decyzji, bo ja nie wiem, ja na prawdę nie wiem. - poddenerwowana zaciskała zęby, aby się nie rozryczeć.
- Hej, tylko nie płacz, a weź się do roboty. - podsunęła się do niej, mocno przytulając do siebie.
- Gosia, ja na prawdę, choćbym cholernie chciała, to nie mogę tego zrobić za ciebie.
- Daj mi już z tym spokój... Na razie go nie ma.
- Jak to, gdzie jest?. - spytała zaskoczona.
- Bo ja wiem?, podobno tam gdzieś u siebie.
- Wiesz po co tam pojechał?.
- No przecież, że nie!. Pytałam, ale nie chciał mi powiedzieć.
- A jeśli już ktoś się dowiedział?.
- Na przykład proboszcz?, chyba tak... Ale przecież on też ma nie mało, za skórą.
- Gośka, nie tłumacz sobie tak tego, może i ma, ale to proboszcz... Bartek jest tylko wikariuszem, jest go równie prosto wyrzucić z parafii, co się tam znalazł.
- Przeniosą go?. - spojrzała na przyjaciółkę swoimi świecącymi się od łez oczami.
- No nie patrz tak, pewnie i istnieje taka możliwość. Ale uwierz, że byłoby to dobre rozwiązanie.
- Co ty w ogóle gadasz?, nie wyobrażam sobie tego, rozumiesz?.
- Gośka myśl!, będziesz jeździć parędziesiąt kilometrów, tylko po to, żeby się z nim zobaczyć?.
- A jeśli trzeba by było?.
- Nie rozśmieszaj mnie... On wraca, a ty to kończysz i tyle.
- Nie wiem. - wymamrotała, sięgając po kurtkę.
- A ty gdzie?, chyba nie wracasz do domu?.
- Chyba nie zostaję tu?. - spojrzała na nią wrednie.
- Gosia siedź i nie bądź na mnie zła, tylko dlatego, że chcę dla ciebie dobrze. - siedząc, złapała ją za przedramię, tym samym ją zatrzymując.
- Ty chcesz dla mnie dobrze?, dobrze to by było, gdybyś się nie odzywała. - odparskneła.
- Ile już się znamy, hm?. I czy ja kiedykolwiek chciałam dla ciebie źle?.
- Nie, nie chciałaś. Jezu, przepraszam. - w porę otrzeźwiała.
- Oj Gośka, dorośnij i daj sobie na wstrzymanie. Czas najwyższy.

Obie spuściły z tonu, żadna z nich nie chciała już wdawać się w bezsensowne dyskusję, przez który tak trudny temat, jakim był ten, nie prowadził do niczego innego, tylko do kłótni. Gośka za namową przyjaciółki została u niej, a do domu wróciła nad ranem.