wtorek, 30 stycznia 2018

- Idziemy na spacer?. - zaproponował w końcu.
- Pewnie. - odpowiedziała jednoznacznie.

Kiedy oboje zeszli w bardziej ustronne miejsce, dziewczyna postanowiła porozmawiać z Bartkiem, mając przy tym nadzieję, że wyciągnie od niego to, co go gnębi.

- Powiesz mi, co się dzieje?. - zaczepiła go, kiedy tylko odeszli w ustronniejsze miejsce.
- Rozmawiałem z mamą.
- I wszystko jasne. - ciężko przełknęła ślinę, spodziewając się najgorszego.
- Nic złego na twój temat nie powiedziała, to ja dostałem reprymendę, abym to przemyślał itd.
- Ale chyba nie wziąłeś sobie tego do serca, prawda?.
- W sumie nie wiem. Miała rację, może ja cię krzywdzę?. - zatrzymał się, patrząc na dziewczynę.
- Zwariowałeś?!, skrzywdziłbyś mnie, gdybyś się teraz odsunął. - podeszła bliżej niego.
- Myślałem, że się ucieszy... - wycofał się, spuszczając wzrok.
- Daj jej to przemyśleć.
- Sęk w tym, że nie chciała mojego kapłaństwa, była obrażona. Przez całe seminarium nie utrzymywaliśmy kontaktu, potem zmarł tata, myślałem, że to nas powiąże, ale nie... musiałem wracać. Przyjechała do mnie dopiero na święcenia.
- Rozmawiałeś wtedy z nią?.
- Musiałem, moją mszę prymicyjną całą przepłakała.
- Ciężki temat, nie wiem co mam powiedzieć. - spuściła głowę.
- Masz rację, ona się z tym oswoi, a ty pod żadnym pozorem nie bierz tego do siebie, ok?. - spytał stanowczo.
- Jasne... - odpowiedziała niepewnie.
- Nie rób mi przykrości. - mruknął, całując ją w czoło.
- I kto to mówi... - uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale to dopiero jutrooo. - podebrał ją energicznie za nogi, biorąc na ręce.
- Jeśli powiesz mi teraz, mniejszy będzie jutrzejszy mój szok.
- Przebiegła bestia jesteś, ale niee... może jutro w drodze ci powiem, bo się wystraszysz i uciekniesz.
- Idziemy gdzieś?, do kogoś?, do kogo??. - zeskoczyła z jego rąk, zagradzając mu drogę.
- Nie wierć mi dziury w brzuchu, jutro się dowiesz.
- Jutro będzie futro, zważając na to, jakie masz szalone pomysły... już się boję. - westchnęła ciężko.
- Kocham cię i chcę żeby wszyscy o tym wiedzieli. - zakręcił się z dziewczyną w ramionach.
- Ale ja nie chcę. Jesteś tym, kim jesteś, zapominasz o tym. - ułożyła dłoń na jego policzku, przyglądając się uważnie jego twarzy.
- Wiem... tyle że jestem tutaj u siebie, tylko tutaj mogę być sobą.
- I tutaj ludzie nie będą gadać?. - spojrzała na niego zagadkowo.
- Będą wiedzieć, ale cię nie skreślą. - próbował zapewniać dziewczynę.
- Obyś miał rację. - zacisnęła zęby, oplatając go rękoma.
- Jesteś moja i ze mną, spokojnie. - przytulił ją mocniej do swojej piersi.

Oboje błądzili po dworzu do momentu, kiedy zaczęło się ściemniać, wtedy wspólnie zgodnie stwierdzili, aby wracać do domku na kolację, która już pewnie na nich czeka.

- Co tak długo?, gdzie chodziliście??. - z kuchni dobiegał mile pretensjonalny głos matki Bartka.
- Pokazywałem Gosi okolice, bardzo jej się tu podoba. - zachwalał sobie.
- Pewnie, że jest tu pięknie. - weszła do salonu, z talerzem pełnym ciepłych racuchów.
- Patrz Gosia, najlepsze racuchy w całym powiecie.
- Nie wątpię. - uśmiechnęła się, spoglądając na Bartka, następnie na kobietę, która równie szczerze uśmiechnęła się do Gośki.
- Mama nawet w najmniejszej prostocie potrafi okazać tyle miłości, którą również obdarowuje jak zwariowana.  - dopowiadał Gosi, która siedziała tuż obok niego.

Kobieta dosiadła się do stołu, była jednak na dystans od syna i dziewczyny u jego boku, patrzyła jednak na nich uważnie, nie zabierała głosu, tylko patrzyła, jej oczy się śmiały. Kiedy nastała cisza, Bartek postanowił to wykorzystać.

- Mamo... coś nie tak?. - spytał, widząc zawieszony wzrok kobiety na jednym punkcie.
- Powiem wam...
- Słuchamy. - wtrącił szybko, zaraz potem zamieniając się w słuch.
- Kiedy wyszliście, znów poczułam pustkę, wzięłam w ręce rodzinne zdjęcie, ostatnie, które zostało zrobione, niedługo potem zmarł tata...
- Mamuś, ale poczekaj, nie chcę abyś wspominała tak przykre wydarzenia, które wtedy miały miejsce.
- Jestem szczęśliwa, że jesteście, że jesteście tutaj... - kontynuowała. - Wybacz Gosiu moją początkową niechęć względem ciebie, ale chyba mnie zrozumiesz, prawda?.
- No oczywiście!. - odpowiedziała szybko, przejęta stanem kobiety, która mówiła tak, jakby zaraz miała umrzeć. Bartek też był zaniepokojony.
- Ciebie przepraszam. - zwróciła się do dziewczyny. - A ciebie Bartku podziwiam, że odważyłeś się mnie przyznać, wiesz, że tata pewnie byłby szczęśliwy.

Gośka spojrzała na Bartka wymownym wzrokiem, jakby chciała powiedzieć "Widzisz?, wiedziałam, że wszystko się ułoży". Była jednak nieco zaniepokojona i zmieszana całym zajściem.

- Przepraszam, ja pójdę na górę, jestem chyba zmęczona... - oznajmiła nieśmiało.

Bartek chciał się za nią zerwać, lecz był jak sparaliżowany, w tamtym momencie było go stać tylko na to, aby odprowadzić dziewczynę wzrokiem, na schody.
Gośka weszła na piętro, były tam jedyne drzwi prowadzące do pokoju, wyżej tylko strych, weszła nieśmiało, pokój nieduży, przy tym przytulny, zadbany. Po obu stronach łóżka, zaścielone tym samym kompletem pościeli. Usiadła na łóżku, przez chwilę wpatrywała się w ścianę znajdującą się przed nią, a na niej krzyżyk, zaraz obok, mała półeczka na której znajdowało się parę książek, w tym Pismo Święte, wstała aby przyjrzeć się temu bliżej. Największą uwagę przykuła książka o wdzięcznej nazwie "(Jego) - Pokolenie Opętanego", reszta książek trochę bardziej religijnych od tej, którą właśnie trzymała w dłoniach. Zaintrygowało ją to tak bardzo, że postanowiła przeczytać kawałek, rozdział, no może dwa... póki nie przyjdzie Bartek.
Trochę długo to wszystko trwało, ale Gośka nie chciała schodzić na dół, przeszkadzać. Fabuła książki, którą czytała tak bardzo ją pochłonął, że upuściła książkę, kiedy Bartek gwałtownie wszedł do pokoju.

- Kochany Boże!, nie strasz mnie. - odruchowo wyrzuciła ją z rąk.
- Ja?, jak bym mógł?. - usiadł obok niej.
- Patrz, co czytam... to twoje?. - uśmiechnęła się, czekając na jego reakcje.
- Ehh, tak. Znajomi kupili mi to, chyba dla śmiechu. - pokręcił głową.
- Dlaczego?, czytałeś w ogóle?.
- No nie. - przyznał pokornie.
- A więc właśnie, to tylko fikcja literacka.
- Fikcja, fikcją, to nie dla mnie. - oburzył się, gwałtownie wstał i podszedł do okna.
- Heej, co jest?. - zerwała się, stając krok za nim.
- Nic... przytul mnie. - odwrócił się przodem do niej, rozkładając ręce.

Dziewczyna była zaskoczona jego prośbą, z reguły, to ona o to prosiła, bądź to on tulił ją z zaskoczenia. Mimo to, spełniła jego prośbę. Chłodne ręce mężczyzny od razu powędrowały pod jej luźną koszulkę, dziewczyna nagłym bodźcem syknęła wspinając się na palce.
Zaczął się wycofywać, ta jednak przytrzymała jego rękę, która nadal spoczywała na jej plecach, drugą założyła za jego szyję, przytrzymując się go pewnie.
Ich oczy znów patrzyły na siebie z wielkim pożądaniem, jej ciało niespokojnie drżało, jak za pierwszym razem, co jeszcze bardziej podniecało Bartka.

- Tak. - szepnęła stanowczo w jego ucho, podgryzając je delikatnie.



*********


I czekajcie na C.D, który nastąpi KIEDYŚ :D.
A tak całkiem serio, myślałam, czy by nie zmienić osoby,(jak to ma również miejsce na pewnym, bardzo dobrym blogu, na którego część z was zagląda) pisałabym w tedy jako JA?, tak to można nazwać?, lub przeplatałabym. I chcę abyście to właśnie wy się wypowiedzieli, czy będzie to dla was nadal zrozumiałe, czy zagmatwane tak, że nie będziecie wiedzieć o co kaman... Mówcie, piszcie, komentujcie ;P