wtorek, 9 sierpnia 2016

Natychmiast podjechała do Gośki obca kobieta, ponieważ Artur z rodzicami dopiero wjeżdżali na górę wyciągiem, jednak zauważyli całą sytuację, pobledli ze strachu.

- Możesz się ruszać? - Spytała, pochylając się nad Gośką.
- Spróbuję... a!, nie!, jednak nie, strasznie boli mnie prawa noga. - z bólu podkurczyła lewą.
- Nie ruszaj się. - zaczęła wymachiwać ręką, aby ktoś jeszcze podjechał.

Od razu, widząc leżącą dziewczynę, podjechał snowbordzista. Widząc Gośkę kurczącą się z bólu, szybko odczepił deskę, gogle zawiesił na szyi i zdjął kask.

- Hej, jak masz na imię?. - spytał próbując utrzymać kontakt z dziewczyną.
- Gosia... boli prawa noga.
- Gosia, możesz nią poruszyć?.
- Nie, boli. - mamrotała.
- Jezu, dziecko, co ci się stało?. - w tym momencie podjechał do nich ojciec Artura.
- Niech pan zjedzie na dół. - rozkazał mężczyźnie, myśląc, że to tata Gosi.

Facet który podjechał z pomocą, chciał odczepić Gośce nartę z lewej nogi, kiedy zauważył, że but jest źle zapięty.

- Dziewczyno! ty się chciałaś zabić? - przeraził się, bo zdał sobię sprawę, że mogła sobie zrobić krzywdę, jeśli but był źle zapięty.
- Nie chciałam, przepraszam... - coraz słabszy był z nią kontakt.
- Da pani radę ją znieść ze mną? - zwrócił się do kobiety, przyglądającej się wszystkiemu.
- Jedzie pomoc. - wskazała skuter śnieżny oddziału GOPR z noszami.

Mężczyzna pomógł delikatnie przenieść Gośkę na nosze, złapał za deskę i ostrożnie zbiegł do dół, do punktu pierwszej pomocy.
Wbiegł do dużego, pomarańczowego, ocieplanego namiotu. Dziewczyna leżała na łóżku szpitalnym, przy niej stał lekarz oraz ratownik, który opatrywał powierzchowne rany.

- Co się stało? - spytał lekarz świecąc latarką w jej oczy.
- Miała źle zapięty but... - wtrącił mężczyzna.
- A pan kim jest?
- To facet, który udzielił jej pomocy. - wyjaśnił od razu ratownik.
- Najprawdopodobniej jest to złamanie w stawie skokowym, ale i tak będzie potrzebne prześwietlenie, stan jest stabilny... - mówił wypisując kartę. - I tak miałaś dużo szczęścia w nieszczęściu, były gorsze przypadki, jak tyś to zrobiła?.

Gośka chciała się już odezwać, ale mężczyzna ją uprzedził.

- Tak jak mówiłem, źle zapięty but.
- Jesteś pełnoletnia? - lekarz zaczął wypisywać dane osobowe.
- Tak.
- Dobra... podaj imię i nazwisko.
- Małgorzata Rykler.
- Sama tu jesteś?.
- Mhm...
- W takim razie podaj numer kontaktowy do rodziców.
- Ale tu jest twój tata... - wtrącił mężczyzna, wskazując za siebie.
- Nie, to ojciec kolegi z którym się poznałam na dworcu. - sprostowała.

Wyświetliła numer do matki i podała telefon lekarzowi.

- Tomek... - zwrócił się do ratownika. - Przedzwoń proszę i poinformuj o zdarzeniu.
- Rodzice pracują? - spytał nie mogąc się dodzwonić.
- Oni cały czas pracują, powiedzieli, że nie będą mnie kontrolować, więc mają w dupie moje telefony.
- Nie mów tak. - mężczyzna próbował pocieszyć Gośkę.
- A pan niech się może nie wtrąca, bo nic pan nie wie. - zjechała go ze złości.
- To zadzwonimy ze swojego. - ratownik spisał numer i oddał telefon dziewczynie.
- Yy... Dzień dobry...
- To coś ważnego?. - przerwała ratownikowi, z pretensją w głosie.
- Już mówię... czy pani Anna Rykler?.
- A kto ma być!?.
- Spokojnie, już mówię, z tej strony... - ratownik wyszedł przed namiot, bo już po minie dziewczyny było widać, że jest jej wstyd za matkę.

Lekarz wypisujący dokumenty wyszedł do Artura i jego rodziców, a Gośce zrobiło się głupio, że wyskoczyła na faceta, więc wykorzystała okazję, że zostali sami.

- Ja... ja przepraszam pana, jestem w szoku, a do tego moja matka... szkoda gadać. - dopiero teraz zauważyła kto obok niej cały czas siedzi. - wysoki mężczyzna o dużych brązowych oczach, ciemnych włosach, z dwudniowym zarostem.
Oczy Gośki zaświeciły się jak dwie gwiazdki i już sama nie wiedziała, czy dlatego, że chce jej się ryczeć, czy z jego powodu.
Mężczyzna około trzydziestki uśmiechnął się do niej, nic nie mówiąc. Gośka wpatrywała się w mężczyznę, który wzrokiem szukał lekarza, myśląc kim on jest. Do namiotu wszedł ratownik i od razu zwrócił się do dziewczyny.

- Twoi rodzice pracują w jednej firmie?. - spytał upewniając się, czy jej matka mówiła prawdę.
- Tak, pracują w jednej firmie.
- Twoja mama powiedziała, że są na wyjeździe służbowym w Warszawie. - mówił, przygotowując środki przeciwbólowe dla dziewczyny.

Gośka bardzo się żdziwiła, zawsze wiedziała o wyjazdach rodziców, ale nie teraz, czuła, że matka coś kręci, tylko nie wiedziała dlaczego tak się zachowuje, każdą emocję było po niej widać.

- Masz, nie będzie tak boleć. - podał jej jedną przeciwbólową, a drugą osłonową tabletkę w plastikowym kieliszku.
- Nie chcę... - odwróciła głowę w buncie.
- Gosiu... zwrócił się mężczyzna i złapał ją za rękę. - Weź je, nie będzie tak boleć.

Po jego prośbie, Gośka popatrzyła na niego i przyjęła leki. Ratownik podziękował facetowi, bo zauważył, że dziewczyna zaczęła mu ufać.

- Odpocznij teraz... - Mogę pana na słowo?. - złapał mężczyznę za ramię i wyszedł z nim po za namiot.
- Ciężka sprawa... - zaczął niepewnie ratownik do którego dołączył lekarz. - Trzeba ją zabrać do tego szpitala, my zorganizujemy transport, no ale widzi pan w jakim ona jest stanie... po prostu musi ktoś z nią być.
- Rodzina która z nią była, jest w szoku, ale oni niestety nie dadzą rady. - kontynuował lekarz.

Mężczyzna splótł ręce, a wzrok zawiesił po horyzont, lekarz z ratownikiem nie spuszczali z niego wzroku, czekając na najmniejszy gest, który znaczyłby, że się zgadza.
Bez słowa wszedł do namiotu i usiadł przy Gosi.

- Mogę ci pomóc, ale gdzie mieszkasz?
- W Borowie...
- Borów?, należysz pod parafię św. Jacka?.
- Przecież mówię, że tak.

Mężczyzna uśmiechnął się symbolicznie i od razu podszedł do lekarza.

- Tak, zgadzam się. Dziewczyna mieszka w tej samej miejscowości co ja... jest to małe miasteczko, wszyscy się znają.
- To ja ściągam transport, a ty Tomku wypisz z panem dokumenty. - lekarz pośpiesznie wybrał numer do najbliższej jednostki ratownictwa medycznego.
- W takim razie, pana imię i nazwisko?.
- Bartosz Frączyk...



Ci którzy czytali pierwszy wpis, już pewnie wiedzą kim jest nasz pan Bartek. Pozdrawiam! ^^ Aa... i koniecznie dajcie znać czy wam się podoba. (y)


5 komentarzy:

  1. Super rozdział. Jestem bardzo ciekawa następnych wydarzeń. Szybko pisz następną część. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowo, również pozdrawiam. ;))

      Usuń
  2. No i jest super:) Pisz dalej, będę czekać i umieszczę Cię na swoim blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No! Bo już się bałam że to ten Artur księdzem będzie..ale na szczęście pojawił się Pan po 30 z zarostem :D to lubię!

    OdpowiedzUsuń