niedziela, 31 grudnia 2017

W drzwiach stanęła lekko zgarbiona, siwiutka na głowie jak gołąb, starsza kobieta. Rozpromieniała uśmiechem kiedy zobaczyła Bartka, ale zaraz po tym, na jej twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie, kiedy jej wzrok spadł na Gośkę. Dziewczyna postanowiła stanąć w bezpieczniejszej odległości, robiąc solidny krok w tył, Bartek mimo, że widział jej zmieszanie, nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić, podebrał ją w pasie, przyciągając bliżej siebie.

- Cześć mamo... - przywitał się ciepło, czekając na jej reakcję.
- Bartku, miło cię widzieć. - podeszła do niego, ściskając go. - Kim ona jest?. - wisząc na nim, szepnęła do jego ucha.
- Spokojnie, daj nam wejść...

Cała trójka weszła do domu, Gosia dalej nie czuła się pewnie, była zła na Bartka, że postawił ją w tak niekomfortowej sytuacji, w której ona w ogóle się nie odnajduje, nie uzgodnił tego z nią.
Po wejściu, kiedy oboje rozbierali się w przedpokoju, Bartek bez wahania odebrał kurtkę dziewczyny, zawieszając ją na swojej. Zachowywał się wobec niej na prawdę szarmancko. Niestety starsza kobieta stała obok i każdemu z bliższych gestów, których dopuszczał się Bartek, bliżej się przyglądała, co psuło całą atmosferę pomiędzy nimi dwoma.
No ale czego można się było spodziewać, Bartek był jedynym synek kobiety, który dodatkowo poszedł w kapłaństwo, a tu nagle przyjeżdża, ale nie sam... tylko z jakąś młodą, atrakcyjną kobietą.
Ta coraz częściej krzywo spoglądała na Gosię, co sprawiało jej ogromny niesmak, gdyby tylko mogła, uciekła by stamtąd, uciekła by już spod drzwi, ale to by dopiero głupio wyglądało...
Pewnie wzbudziłoby to dodatkowe podejrzenia, że coś jest na rzeczy.
Po ciepłym przywitaniu, przynajmniej syna, kobieta poszła do kuchni, zaparzyć herbatę. W tym czasie Gosia razem z Bartkiem usiedli w niewielkim salonie, ten przyglądał jej się uważnie, co nie uszło uwadze dziewczyny.

- Nie patrz tak na mnie. - zwróciła mu uwagę.
- Ale jak?. - zbliżył się do niej, wydychając gorące powietrze, na jej kark.
- Jesteś na prawdę nie poważny. - mruknęła, odchylając głowę z przyjemności.
- I nieprzewidywalny i... - szeptał do jej ucha.
- Już... - odgoniła go, kiedy zauważyła cień kobiety.
- Na długo przyjechałeś, to znaczy przyjechaliście?. - spytała, nakreślając obecność dziewczyny.
- Musimy to jeszcze obgadać, ale... chyba nie masz nic przeciwko, prawda?.
- Oczywiście, że nie. Goście w dom. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Zapomniałem prezentu, dla ciebie mamo!, jest w aucie, zaraz wrócę, ok?. - wypalił, zagryzając herbatę, ciasteczkami.

Gośka zrobiła wielkie oczy, jeszcze tego brakowało, aby zostawił ją teraz, sam na sam z mamą... oczami wyobraźni już widziała, jak Bartek wychodzi, nie ma go i nie ma, a jego kochana mama, zaczyna przesłuchanie, brakowało jeszcze krzesła elektrycznego.
Dziewczyna właśnie miała powiedzieć, że pójdzie z nim, bo musi się przewietrzyć, kiedy Bartek wstając, tak bardzo wymownie na nią spojrzał, było już wiadomo, że zostaje.
A może po prostu jest za bardzo spanikowana?, nie będzie tak źle, skoro Bartek postanowił ją ze sobą wziąć.

- Jak masz na imię?. - po kilku sekundach, starsza zaczęła rozmowę.
- Gosia, no Małgorzata. - odpowiedziała, skubiąc paznokcie.
- Gosia... pięknie, to dla mnie będziesz Gosia. - uśmiechnęła się miło.
- Dziękuję. - odpowiedziała nieśmiało.
- A jak nazywa cię mój Bartuś?.
- Gosia, wszyscy tak do mnie mówią. - wzruszyła ramionami, nie ukrywając prawdy.
- No tak, tak, to zrozumiałe. Przyjechałaś tu z własnej woli?.
- Ee, nie do końca, Bartek powiedział, że to niespodzianka, nie wiedziałam gdzie jedziemy.
- Bartek?.
- To znaczy ksiądz Bartek, każde mi mówić do siebie po imieniu, dlatego tak. - próbowała wybrnąć.
- Cały Bartek, kocha wszystko i wszystkich, dla niego nie ma podziałów. - zachwycała się.
- Tak, tak. - przytakiwała.
- Kim dla niego jesteś, Gosiu?. - wiadome, że tego pytania, nie dało się uniknąć.
- Przyjaciółką. - odpowiedziała szybko.
- Widzę, że bardzo zaufaną przyjaciółką, ale na oko jesteś młodziutka.
- Sama pani powiedziała, dla Bartka nie ma podziałów.
- Bartuś, to Bartuś... kochany chłopak. O!, chyba idzie. - zerwała się z krzesła, słysząc skrzyp drzwi.

Dziewczyna była uradowana, że Bartek tak szybko wrócił, mimo, że rozmowa w sumie poszła gładko.

- Co moje kochane panie?. - wszedł uśmiechnięty do salonu, z bukietem róż, które krył za plecami.
- Twoja przyjaciółka jest bardzo zestresowana, powiedz mi, czy ja jestem taka straszna?.
- Oj, mamo... proszę to dla ciebie. - wyciągnął przed jej twarz, spory bukiet kwiatów.
- Jakie śliczne... - zachwycała się, chowając nos w płatkach róż.
- Mamo postanowiłem, że zostaniemy u ciebie noc, dwie... mam nadzieję, że to nie problem.
- Absolutnie!, bardzo się cieszę. Włożę kwiaty do wazonu, zaraz wam pościelę łóżka, na górze...
- Super, idź. - ucałował ją w czoło.

Mama zniknęła gdzieś w kuchni, będąc przez chwilę sami, Gosia wykorzystała sytuację, ściągając Bartka za bluzę, do siebie.

- Zwariowałeś?!, przecież ja nie mogę...
- Jesteś tu ze mną. - uspakajał ją.
- Ale moi rodzice i twoja mama. - łapała się za głowę.
- Ja już rozmawiałem z proboszczem, jeśli chcesz, zadzwonię do twoich rodziców.
- Daj spokój, wściekną się.
- Gosia, w końcu jesteśmy sami, z daleka od tego wszystkiego. - próbował pocieszyć dziewczynę. - Pomogę mamie, potem pójdziemy na spacer, hm?. - zaproponował.
- Co ty ze mną robisz. - pokręciła głową, nie dowierzając w to, co się dzieje.

Bartek chwile później poszedł na piętro do mamy.

- Daj mi to. - odebrał od niej czystą pościel, chcąc jej pomóc.
- O czym chcesz ze mną porozmawiać?. - spytała, widząc lekkie zmieszanie syna.
- Hm, a o co ty chcesz mnie spytać?. - obrócił kota ogonem.
- Może kim jest dla ciebie ta dziewczyna i dlaczego z tobą przyjechała.
- Mamo, kocham ją. - odpowiedział bez namysłu, patrząc prosto w jej oczy.
- Ale jesteście przyjaciółmi, prawda?. Ona tak powiedziała. - próbowała ratować sytuację, ponieważ to co przed chwilą usłyszała, wstawiło ją w osłupienie.
- Kocham ją, czy to ci nie wystarczy?.
- Wystarczy aż za nadto, jak możesz ją kochać?!. - nie potrafiła połączyć faktów.
- Ale co jest w niej złego, jest piękna, inteligentna, ona jest moim odwzorowaniem, a w...
- Już!, wystarczy. - przerwała, nie chcąc znać szczegółów.
- Jesteś zdenerwowana, tak?. - spytał pokornie.
- Gdybyś nie był kapłanem, byłabym szczęśliwa, ale teraz?, teraz nie wiem co mam myśleć.
- Rozumiem, ale mamo... nie czuł bym się dobrze, okłamując cię. - wyjaśniał łkając.
- Będziesz miał problemy... co na to twoi przełożeni?.
- Proboszcz, on się domyśla, po za tym nic.
- Jesteś z nią szczęśliwy?. - spytała, widząc nagłe zasmucenie syna.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, jest moim promykiem. Byłem samotny, musiałem...
- Bartek, jeśli zaspokajasz swoje rządzę, skończ to, nie rób jej krzywdy. - dała mu reprymendę.
- Ale źle mnie zrozumiałaś, jest kobietą, którą kocham za jej sposób bycia, za całą ją, że jest!.
- Dlaczego więc Gosia powiedziała, że jesteście przyjaciółmi?. - chciała spytać o jeszcze jedną niewyjaśnioną sprawę.
- Nie mam pojęcia, pewnie się przestraszyła, z przed drzwi prawie mi uciekła. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Bartek, nie jestem szczęśliwa z tego, co się stało... ale również nie mam zamiaru cię ganić, więc spokojnie, idź teraz do niej, ja dokończę. - uspakajała syna.
- Kocham cię. - odpowiedział, całując matkę w policzek.
- Ja ciebie też , wierzę, że wiesz co robisz. - przygarnęła go, tuląc do siebie.

Bartek zszedł na dół do salonu, spokojnym krokiem, nie chciał okazywać zdenerwowania, które towarzyszyło mu po rozmowie z mamą.
Był na samym dole, ale nie dostrzegł dziewczyny na kanapie, tam gdzie wcześniej siedziała, obrócił się w lewo i dostrzegł ją, przeglądającą zdjęcia w ramkach, które stały na regale.

- Co robisz?. - podszedł do niej, delikatnie obejmując ją od tyłu.
- Oglądam sobie twoje zdjęcia, śliczny byłeś. - zachwycała się.
- A teraz nie jestem?. - mruknął.
- Oczywiście, że jesteś. - wtuliła policzek w jego szyję.
- Tak bardzo cię kocham. - ścisnął ją w talii, mocniej przyciągając jej ciało, do swoich bioder.
- Jesteś jakiś taki... - obróciła się do niego przodem, patrząc na niego podejrzliwie.
- Wydaje ci się. - uspokajał.
- Nie... - szepnęła, kręcąc głową.




sobota, 23 grudnia 2017

Cały dzisiejszy dzień był zwariowany, upojna noc z Bartkiem, spotkanie Eleni, rozmowa z ojcem i z obu stron surowa reprymenda. Bezsensowne było ciągnięcie niekomfortowego tematu. Nie zwracając na siebie uwagi, zgarnęła portfel i klucze, które wrzuciła do szmacianego plecaka, leżącego na komodzie w przedpokoju.

- Gdzie jesteś?.
- Pod kościołem. - odpowiedziała do słuchawki telefonu, uspokajając oddech.
- Pod kościołem?, przecież miałaś być u siebie.
- Nie mogłam dłużej zostać w domu. - po wypowiedzeniu słów, od razu się rozłączyła.

Bartek dłużej nie myśląc, wsunął telefon do kieszeni spodni, a portfel do bluzy, którą zapiął po kark.

- Jestem, wskakuj. - przywołał ją, kiedy podjechał autem, pod kościelny parking.
- No już, jedźmy. - popędzała go, zapinając pas.
- Spokojnie, jesteś ze mną. - przetarł kciukiem po jej skroni.
- Wiem, kocham cię. - złapała go za rękę, całując go w nią.
- Kocham, będziesz zadowolona. - oświadczył, przekręcając kluczyk w stacyjce.

Jadąc autostradom, GPS ostrzegał o wypadku, niedaleko nich, nie tracąc czasu w korkach, oboje postanowili zboczyć z trasy i jechać mieścinami, co oczywiście  wydłużało drogę, musieli się z tym liczyć.

- Co masz taką nie tęgą minę, nic ci nie poradzę na... ahh. - uderzył bezsilnie w kierownice.
- Nie przejmuj się mną, nie chodzi o drogę, w sumie, to chciałabym być z tobą w wiecznej podróży.
- Przepraszam cię, to ja jestem jakiś nadpobudliwy. - wiercił się na fotelu.
- Czegoś się boisz?.  spytała zaniepokojona.
- ...
- Mhm, nie chcesz mówić, no dobra. - fuknęła, odwracając się do okna.
- Potraktuj to jako niespodziankę. - próbował ją udobruchać.
- Nie lubię, kiedy jesteś taki tajemniczy.
- Wiesz, o wszystkim też nie mogę ci mówić.
- Nie każę ci wszystkiego mówić, ale jeśli...
- Nie Gosia, nie chodzi o ciebie. Spokojnie.
- Jesteś smutny, z tego powodu mi przykro.
- Nie przejmuj się mną, proszę. - poprosił dziewczynę, kładąc prawą rękę na jej udzie.
- Zostaw. - odganiała się od niego, udając niedostępną.

Przez pewien czas, będąc tak blisko, nie odzywali się do siebie na słowo. Bartek pod pretekstem zagłuszenia ciszy, włączył radio, muzyka która w nim leciała, sama jeszcze bardziej wciągała w refleksje, utraconych dawno wspomnień.

- Wiesz co?. - chcąc zagaić, pierwszy odezwał się do dziewczyny.
- Hm?. - ciekawa, odwróciła do niego głowę.
- Jest teraz tak bardzo nostalgicznie...
- To prawda. - przyznała mu rację.
- Jestem na prawdę ciekaw, jak wyglądało by moje życie, gdybym ciebie nie spotkał, gdyby ciebie teraz tutaj nie było.
- Pewnie byłbyś szczęśliwy.
- Żartujesz sobie?, byłem burakiem, a nie księdzem. - zaśmiał się szczerze.
- Pomogłeś mi, to wspaniale o tobie świadczy.
- Tak, ale to właśnie ty nauczyłaś mnie kochać.
- Kochać?.
- Kochać drugiego człowieka, to wspaniałe. - zachwycał się.
- Wydaje ci się, sam do tego doszedłeś. - przypisywała całą zasługę, jemu samemu.
- Nie, mam kogoś, kogo mogę na prawdę kochać, mam odzwierciedlenie tego.
- Ale bez przesady, nie przypisuj mi znowu wszystkich zasług.
- Nie lubisz tego?. - spytał, widząc, że Gośka się miga.
- Jestem skromna, ciepło robi się na serduszku, kiedy o tym mówisz. Ale ja wiem, widzę to w tobie, w twoich oczach, pocałunku, ja na prawdę wiem. - zapewniała go.
- Daję ci szczęście?. - spytał, spoglądając na nią wymownie, prosząc jednocześnie o szczerą odpowiedz.
- Jest mi nie raz trudno, ale wiem, że nie jestem w tym sama. - odpowiedziała niejednoznacznie.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet. - zażartował, śmiejąc się pod nosem. - To oznacza, że tak?.
- A ja nigdy nie zrozumiem mężczyzn, że tak ciężko wam załapać, o co chodzi. - odgryzł mu się, przeczesując jego włosy, między palcami.
- Jestem tylko ja?.
- Teraz już chyba tak... - odpowiedziała skromnie.
- Co masz na myśli?. - dopytywał.
- Eleni, przyjaciółka...
- No wiem, wiem, co z nią?.
- Spotkałam ją, kiedy wracałam do domu, dała mi solidną reprymendę.
- Pokłóciłyście się?.
- A jak to miało się skończyć, broniłam swojego zdania, broniłam nas. - powiedziała w końcu.
- Powiedziałaś jej?!. - zgotował się, ledwo wyhamowywując na pasach.
- Ona wie... a to!, co miałam powiedzieć, że mnie komar ugryzł?.  - parsknęła, odsłaniając różową plamę, pod obojczykiem.
- Skubany, nieźle cię chapsnął. - zaśmiał się, rozładowując narastające napięcie.

Po drodze, Bartek postanowił zajechać w jeszcze jedno miejsce... do kwiaciarni.
Kupił kilka czerwonych róż, wracając uśmiechnięty do auta, Gosia nie mogła uwierzyć własnym oczom.

- To dla ciebie. - nadstawił policzek, w dłoni trzymając jedną z wielu róż.
- O jaa, nie spodziewałam się, dziękuję. - ucałowała go.
- To jeszcze nie koniec. - puścił jej oczko, kładąc delikatnie resztę róż, na tylne siedzenia.

Podróż docelowa trwała nie całą godzinkę. Gośkę jednak bardzo to znużyło, zważając również na to, że na dworze panowała masakryczna pogoda, słońce, które przebijało się z nad chmur, było zębate.

- Zapraszam. - oznajmił, zjeżdżając i parkując auto na poboczu.
- To tutaj?. - próbowała się rozejrzeć.
- No chodź, nie jest tak strasznie. - zachęcał.
- Jest pięknie. - poprawiła go, zachwycając się krajobrazem wokół.
- Aż tak ci się tutaj podoba?. - zachichotał, widząc zachwyt Gosi.
- Pewnie!, ale kto tu mieszka?. - dopytywała ciekawa, widząc, że Bartek idzie w stronę jednego z domków. - Znowu mi nic nie powiesz?, to ty tu mieszkasz?. - próbowała coś od niego wyciągnąć, jednak nieskutecznie.
- Kiedyś tu mieszkałem, ale chodź, sama zobaczysz... - objął ją w pasie.

Bartek śmiało otworzył furtkę wejściową, podszedł do drzwi, zawahał się lekko... zapukał.

- Kto tam?. - oboje usłyszeli zza drzwi, łamiący się głos staruszki.
- To ja, Bartek, otwórz... - odpowiedział szybko, uśmiechając się półgębkiem.

Dziewczyna stojąc u boku Bartka, kompletnie nie wiedziała co się dzieje, jej serce przyśpieszało rytm, nie wiedziała czego ma się spodziewać.

- Spokojnie, polubi cię. - szeptem uspakajał dziewczynę, widząc jak wewnętrznie cała ze zdenerwowania i dezorientacji chodzi.


*********

I z takim smaczkiem was zostawiam.
Wesołych świąt wam życzę, dużo miłości w gronie rodzinnym, jak i osobistym, dążcie do celu (oby nie po trupach) ;), budujcie się wewnętrznie!.
Aaa gdyby ktoś, coś, to zapraszam: owcagp@gmail.com












niedziela, 17 grudnia 2017

Gośka budząc się około godziny jedenastej, odruchowo wymacała ręką miejsce obok siebie, zacisnęła tylko w swojej ręce prześcieradło, które było równiutko wyścielone.
Przestraszyła się, bo obok niej nie było Bartka, a przecież jeszcze nad ranem zasnęli w swoich objęciach.
Dziewczyna leżała spokojnie na łóżku, mając nadzieję, że ten tylko na chwilę zszedł na dół i zaraz wróci. Nie myliła się, po kilku minutach, do pokoju wszedł Bartek.

- Proszę... - podał jej kubek z herbatą.
- A ty?. - podsunęła się pod ścianę, aby ten mógł obok niej przysiąść.
- Jadłem śniadanie z proboszczem, dziwnie by wyglądało, gdybym niósł na górę herbatę x2.
- Tak bardzo się tego boisz, a on...
- Gosia, nie w tym rzecz, ja jestem tylko wikarym. - próbował się tłumaczyć.
- Przydupas proboszcza. - prowokowała, zagryzając dolną wargę.
- Zołza... - odgryzł się szybko, czochrając ją po głowie.
- Wiesz, że nie lubię!. - odganiała się od niego.
- Wczoraj nie narzekałaś...
- Poniosło nas trochę, nie wiem czy to powinno się tak skończyć. - spoważniała
- O czym mówisz, było nam tak dobrze, prawda?. - uchylał się nad nią.
- Nie tak to sobie wyobrażałam.
- Myślałem...
- ...w pozytywnym tego słowa znaczeniu, skarbie. - wtrąciła.
- Wpadniemy do ciebie, spakujesz plecak i zabieram cię...
- Ale gdzie?. - spytała zaniepokojona.
- Nie patrz tak na mnie, nie mam zamiaru cię wystawić. - rozśmieszyła go nieco mina dziewczyny.
- Nie o to chodzi, ja nie wiem, czy mogę. - próbowała wybrnąć z niekomfortowej sytuacji.
- Hej, mycha, ale co cię tu trzyma. - spojrzał na nią wzrokiem, który wręcz błagał, aby się z nim zabrała.
- Pojadę z tobą, ale nie chcę o tym rozmawiać. - ucięła temat, pochopnie zrywając się z łóżka.
- Z czasem, sama wiesz... - wstał za nią, delikatnie łapiąc ją za dłoń.
- Nie potrafię ci powiedzieć, nawet teraz, przepraszam.
- Nie masz za co, słońce... nie masz za co. - przygarnął ją blisko siebie, tuląc do swojej piersi, jak córkę.
- Słuchaj, ja wrócę sama do domu, napiszę kiedy będę gotowa, wtedy po mnie podjedziesz. - zaproponowała, licząc na jego przychylność.
- Zgoda, zaraz coś wymyślę, żeby cię stąd ewakuować. - przytaknął, przetrzepując kieszenie w poszukiwaniu kluczy.

Po kilku minutach, kiedy Gośka stała przed drzwiami ubrana, Bartek ukradkiem wyszedł z pokoju, zostawiając lekko uchylone drzwi.

- Wrócę, a ty się nie bój, za nic stąd nie wychodź, ja po ciebie przyjdę. - objaśniał wszystko dziewczynie.

Wszystko wyglądało tak dziko, jak przy odbijaniu zakładnika, Gosia była jednak o wiele spokojniejsza, wierząc w to, że Bartek w razie czego, ma plan "B".

- Poszedł do zakrystii, po jakieś papiery. Szybko, chodź. - wyciągnął do niej rękę.
- Przyznaj, podoba ci się to. - idąc w pośpiechu, zerkała na jego uśmiech.
- Z tobą u boku... czuję się jak w filmie, a jednak to wszystko dzieje się na jawie. - mówił podekscytowany.
- Dobra, no to co?, do zobaczenia, nie?. - nie wiedziała jak ubrać w słowa, niedługie pożegnanie z nim.
- Obiecaj, że mnie nie wystawisz, zadzwonisz. - prosił, pociągając ją za ramiona do siebie.
- Możesz być spokojny, dam znać. - uśmiechnęła się miło, bez wahania cmokając go prosto w usta.
- Idź już... - mruknął do jej ucha, robiąc krok w tył.

Gosia do domu wracała w pośpiechu, mimo, że dopiero odchodziła, chciała jak najszybciej znów do niego wrócić, podświadomie wiedziała, że w domu nie będzie mile widziane, z tego też powodu, że nie dała znać, gdzie jest. W głowie układała sobie rozmowę, z rodzicami, tak aby uniknąć konfliktu, zamyśliła się w tym na tyle, że nie zauważyła przyjaciółki, która tuż obok niej przeszła.

- Hej Gosiek!. - wywołała ją.
- Eleni... - odwróciła się gwałtownie, podchodząc do przyjaciółki.
- W sumie to kope lat!, nie odzywałaś się jakiś czas.
- Jakoś tak wyszło. - tłumaczyła, ocierając pot z czoła.
- Mi mówisz, że jakoś tak wyszło?!, gdzie lecisz?. - spytała ciekawa.
- Do domu... - odpowiedziała obojętnie.
- O tej godzinie?, gdzie zabalowałaś. - spytała szeptem, odciągając ją na bok.
- Nie powinniśmy tutaj rozmawiać. - z grymasem na twarzy, skinęła głową.
- Gdybyś... ej!, byłaś u niego, tak?.
- No tak, ale cicho. - próbowała załagodzić jej doniosły ton.
- Byłaś u niego na noc, wariatko?. - chciała wyciągnąć od przyjaciółki jak najwięcej szczegółów.
- Wczoraj było ze mną kiepsko, wziął mnie do siebie, no i...
- No nie mów!, zabezpieczyliście się chociaż?!.
- Nie krzycz tak!, wszyscy cię słyszą. - wana przyjaciółkę.
- Pytam, czy się zabezpieczyliście?. - gwałtownie przyciągnęła ją do siebie.
- Nie... nie wiem... to wszystko tak szybko się działo. - łapała się za głowę, plącząc się w swoich wypowiedziach.
- Jak to nie, nie wiesz?, upił cię?.
- No coś ty zwariowała?. Myślisz, że by mi to zrobił?!. - zbuntowała się, zarzutem Eleni.
- Tak, tak właśnie myślę.
- W takim razie to ty jesteś głupia!.
- Pomyślałaś o tym?, o konsekwencjach?, a on... dorosły mężczyzna i teraz co?, będziesz wychowywać dziecko księdza?, jesteś za młoda na to...
- Oczywiście ty już zakładasz najgorszy, możliwy scenariusz. - kręciła głową.
- Nie, ja jestem realistką.
- Nie będę z tobą rozmawiać, nie teraz!.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć... I co powiesz rodzicom?.
- Nie mam im nic do powiedzenia. - zaplotła ręce na piersi.
- To się rozniesie, mówię ci.
- Jeśli ty zaczniesz kłapać buzią, to na pewno. - prychnęła śmiechem.
- Nie rozmawiaj tak ze mną. - upomniała Gośkę.
- Nie będę, bo w ogóle nie chce. - syknęła, odchodząc od niej.

Gosi zrobiło się niewyobrażalnie przykro, mimo to, próbowała to ukryć pod kamienną twarzą.

- Zapomniałaś gdzie mieszkasz?. - na fotelu w salonie, siedział ojciec Gośki, popijając coś ze szklanki.
- Nie, ale spokojnie byłam u przyjaciółki. - rzuciła przez ramię, zdejmując kurtkę.
- U Eleni?.
- Yyy, no tak, tak. - przytaknęła.
- A to ciekawe, bo była u nas wieczorem.
- No dobra, nie byłam u niej. -  po chwili przyznała się pokornie.
- Oczekuję odpowiedzi, bo ja nie wiem, co się wczoraj wydarzyło.
- Gdzie w ogóle mama?. - spytała po czasie, nie zastając jej w domu.
- Odwiozła Karo, przecież wiedziałaś, że wyjeżdża i nawet się z nią nie pożegnałaś. - wytknął córce, zaistniałą sytuację.
- Dość mi namąciła, bardzo dobrze, że nie miałam okazji. - prychnęła, udając niewzruszoną.
- Nie o tym teraz, z kim i gdzie byłaś?.
- Pamiętasz tego faceta, który nie raz mnie odprowadzał?. - podstawiona pod mur, chciała jak najłagodniej wyjaśnić ojcu sytuację.
- No tak i co?.
- I to, że z nim byłam.
- Ale on jest księdzem prawda?, byłaś na noc u księdza?, po co?!.
- Nie krzycz na mnie!, byłam u niego, ale nic po za tym. - zaczęła się wycofywać.
- Jesteś dorosła, nie będę ci prawił morali, ale skończ to, to tylko zauroczenie, nie wiesz nic o prawdziwej miłości. - prychnął , wychodząc z salonu.