sobota, 20 sierpnia 2016

Bartek próbował zagadywać Gośkę odciągając ją od zmartwień, ale ona nie miała humoru, ani chęci na rozmowę, często odpowiadała krótkimi zdaniami nie chcąc zagłębiać się w temat.

- Jeśli będziesz zmęczona, to powiedz, rozłożę ci fotel i się prześpisz. - Gosia opatrzyła na niego, unosząc brwi.
- Co to za mina?, przecież nie zrobię ci krzywdy.
Gosia bez słowa sięgnęła po koc, opatuliła się nim, wkleiła w szybę i po chwili zamknęła oczy.

Bartek widząc, że dziewczyna na prawdę nie jest skora do rozmowy, skupił się na jeździe.
Po dwóch godzinach zajechał na stację, zatankował auto, zabrał rzeczy ze swojej torby i poszedł się przebrać.
Gośce zaczął dzwonić telefon i to ją obudziło, przez chwile wahała się czy odebrać, ale w końcu to zrobiła.

- Cześć mamo. - wydukała.
- Co z tobą?, gdzie jesteś?.
- Jadę do domu, ale nie wiem kiedy będę, najwyżej wyślę ci sms-a... - emocje wzięły górę, dziewczyna wybuchła płaczem, rozłączając się.

Zrobiło jej się głupio, ale za dużo było tego wszystkiego, obróciła się żeby rozejrzeć się gdzie jest, z tyłu zauważyła Bartka wracającego do auta.

- Co tak patrzysz?.
- A tak...
- A tak?. - byłem się przebrać. - w Gośkę uderzył zapach takich samych perfum jakie używa jej ojciec, które uwielbiała.
- Wyspałaś się?, tylko poproszę jakąś pełną odpowiedz.
- Tak, chociaż z tą nogą nie ma wygody.
- Ty płakałaś?. - spytał zaniepokojony, widząc lekko rozmazany makijaż.
- Nie, nie, oczy zaczęły mi łzawić od kataru. - tłumaczyła, sama nie wierząc w to co mówi.
- Wiesz... jeśli masz kłamać, to może darujmy to sobie.
- Przepraszam, ale, no nie chcę na wiele tematów rozmawiać...
- ...bo jest ci z tym ciężko?. - spojrzał w głąb jej oczu, jak gdyby odczytując z nich odpowiedz.
- Tak ciężko mi z tym. - odetchnęła.
- Dobrze, jeśli będziesz chciała, to spokojnie możesz się do mnie zwrócić, pewnie wszystkich twoich problemów nie rozwiążę od tak, ale oparcie będziesz we mnie miała.

Oboje na chwilę na siebie spojrzeli, Gośka z oczami wołającymi o pomoc, a on z oczami w których widniała nadzieja.

- Ile jeszcze pojedziemy?.
- Yy... z półtorej godziny, jesteśmy już bliżej niż dalej, tak więc możesz dać znać komu trzeba.

Gośka przytaknęła i napisała do mamy.

G. " Powinnam być za plus, minus półtorej godziny, poinformuj tatę..."
M. " Dobrze Gosiu, wyjdziemy po ciebie z ojcem, do zobaczenia."

Dziewczynę zdziwiła odpowiedz matki, bo nagle stała się bardziej łagodna, jak nigdy.
Przez resztę drogi Gosia już się nie odzywała do Bartka, to ewidentnie nie był jej dzień.

- Patrz, już prawie jesteśmy. - Bartek wskazał na znak, oznajmiający drogę odbijającą do Borowa.

Dochodziła dwudziesta druga, było już ciemno, a na dworze panował siarczysty mróz.

- To tutaj. - Gośka wskazała na rządek bliźniaczych domków jednorodzinnych.
- Wyjdzie ktoś po ciebie?.
- Widzi pan, tam są moi rodzice.

Bartek zjechał na bok, wysiadł z auta i przywitał się z jego rodzicami.

- Dziękujemy panu bardzo.
- Myślę, że nie ma za co... czułem się zobowiązany.

Ojciec wyciągnął ją z auta, wziął na ręce i jeszcze raz dziękując pomału  skierował się do drzwi. Gosia przez ramię ojca patrzyła na Bartka, wątpiąc, że jeszcze go zobaczy.

- Pani oszalała?.
- Proszę przyjąć te pieniądze jako podziękowanie. - wyciągnęła do niego rękę z dosyć sporą sumką.
- Nie jestem taksówkarzem, poczułem się odpowiedzialny za państwa córkę, więc pieniędzy nie przyjmę, niech pani o Gosi pomyśli... - Bartek obrócił się napięcie i z piskiem opon odjechał.

1 komentarz: