wtorek, 16 maja 2017

Bartek szedł spokojnie w stronę domku, który znajdował się na końcu ulicy, wyprzedził go szybko jadący, matowo - niebieski opel, poznał, że to rodzice. Przystanął, nie będąc pewnym, czy powinien w takim razie przychodzić z wizytą do Gosi.
Był pod drzwiami, miał rękę zaciśniętą w pięść, przygotowaną aby zapukać w ciemno kasztanowe drzwi, zawahał się, słysząc pełen emocji krzyk Gośki, rozpoznał w tym kłótnie, chciał się jak najszybciej wycofać, lecz na to było już za późno.
Dziewczyna zamaszyście otworzyła drzwi i wpadła na kapłana, który stał tuż za drzwiami.

- Po co ksiądz przyszedł?. - odsunęła się nieco, oczekując od niego szczerej odpowiedzi.
- Co z tobą?. - spytał z niepokojem.
- Nic, mogę przejść?.
- Tak, ale gdzie idziesz?.
- Gdzieś... - odfuknęła.
- Nie bądź nie miła. - podbiegł do niej, nie pozwalając dalej iść.
- No niech mnie ksiądz zostawi!. - odepchnęła go.
- Gosia!, czekaj. Uspokój się, proszę. - próbował poskromić dziewczynę.
- Co?. - spojrzała na niego gniewnie.
- Dlaczego tak się zachowujesz?, dlaczego wobec mnie?.
- Bo się ksiądz napatoczył, pasuje?.
- Nie, nie pasuje... to nie powód, abyś mnie atakowała.
- To niech mi się ksiądz straci z widoku.
- Mówisz to przeciw sobie. - podniósł znacznie ton.
- Ewidentnie za krótko mnie ksiądz zna...
- Bo nie dajesz się poznać, cały czas udajesz kogoś kim nie jesteś.
- Wiem i co z tego?.
- Ja tego nie chcę, ja chcę widzieć prawdziwą Gosię.
- Ale ja już nie chcę taka być, nie chcę być uczuciowa!. - wykrzyczała, przyśpieszając kroku.
- To jest twoja największa zaleta, pielęgnuj ją... - uśmiechnął się, próbując tym załagodzić sytuację.
- Co z tego, że będę dbać o ogródek, skoro przyjdzie szkodnik i wszystko zniszczy?, znów zostanę z niczym. - wzruszyła ramionami, zaczesując ręką włosy do tyłu.
- A to co?. - spytał, zauważając świeżą ranę na czole dziewczyny.
- Mały wypadek, nic takiego. - przewróciła oczyma, chcąc oznajmić, że nie chce kontynuować, niezręcznego dla niej tematu.
- Wyglądasz jakbyś się wdała w bójkę, ale zaraz... Twoja przyjaciółka ma cały przód auta skasowany, masz z tym coś wspólnego?.
- Nie noo, co ksiądz. - próbowała nieudolnie zataić prawdę.
- Gosia?. - spojrzał na nią z góry, oczekując prawdy.
- Ok, wracałyśmy z zalewu i miałyśmy stłuczkę, wszystko szło gładko, ale kierowca Forda wymusił pierwszeństwo i wpakowałyśmy się na słup.
- Wiesz kto to?.
- Tak, ale nie będę tego zgłaszać. - wiedziała, że mogłoby wyjść na jaw, że były pijane podczas wypadku.
- Pokaż... - odsłonił kosmyk włosów z jej czoła.
- Nie!. - zrobiła gwałtowny ruch, nie chcąc aby jej dotykał.
- Ej, nie zrobię ci krzywdy... spokojnie. - skinął jej, nie rozumiejąc jej strachu.

Dziewczyna spuściła wzrok, sama nie wiedziała dlaczego tak zachowała się wobec Bartka, zrobiło jej się głupio, bo przecież miała go obdarzyć pełnią zaufania, czuć się przy nim bezpiecznie, jak przy nikim innym.

- Byłaś z tym w szpitalu?. - dopytywał po chwili.
- Nie ma potrzeby, chyba nie jest ze mną tak źle.
- A jeśli wda się zakażenie?. - spytał z przekąsem.
- Niech ksiądz przestanie, to na prawdę tylko powierzchowna rana, co nie co się na tym znam.

Kapłan stał przed dziewczyną, ślepo w nią zapatrzony. Raz, to raz uśmiechał się powabnie. Gośka tego nie potrafiła, uciekała wzrokiem, chciała to zmienić, tą swoją wrodzoną nieśmiałość, która wiele razy krzyżowała jej plany. Kiedy już się odzywała, zgrywała cwaniarę, na marne. Wewnętrznie bardzo ceniła sobie obecność Bartka, to że z nią rozmawia, to że mimo jej arogancji, która wypływała na zewnątrz, on w ręcz troszczy się o nią.

- Masz ochotę się przejść?. - spytał, wyrywając ją z toku myślenia.
- Będą mnie widzieć z księdzem...
- Nie martw się, chodźmy. - podebrał ją ręką, przysuwając jej ciało bliżej siebie.

Gosi zrobiło się przyjemnie, ale do końca nie mogła na to pozwolić. Ludzie normalnymi, pełnymi rodzinami wychodzili na popołudniowy spacer.
Bartek zgrywał wyluzowanego człowieka, który jeśli nie ma koloratki, magicznie przestaje być księdzem, takie to właśnie sprawiał wrażenie, więc czy rzeczywiście tak było?.
Ludzie rozpoznawali go bez trudu, witali się z nim jak z księdzem, na dziewczynę patrzyli z góry, kim by ona nie była... kochanką, siostrzenicą, przyjaciółką, kobieta u boku kapłana, zawsze gorszyła.
Dopiero kiedy zeszli na drużkę, która wiodła przez nieużytki, Gośka ogarnęła, że Bartek prowadzi nad zalew, nad którym wczoraj siedziała z przyjaciółką.

- Nie wstydzi się ksiądz?. - wiedziała, że musi zadać to pytanie.
- Ale czego?. - spytał nieświadom.
- Ym... no mnie. - dodała szybko.
- Zwariowałaś, dlaczego miał bym się ciebie wstydzić?.
- Widział ksiądz jak na mnie patrzą.
- No jak?.
- Jak bym była co najmniej księdza dziwką.
- Gośka, ani tak nie mów. - oburzył się.
- Ale tak jest, to ja będę winna...
- Nic złego nie robisz.

Bartek doskonale widział, jak spoglądają na dziewczynę, z wcześniej wydanym wyrokiem. Najchętniej zwróciłby im uwagę, kazał im przestać, stanął by w obronie Gosi, ale jakim wtedy księdzem byłby w oczach swoich parafian?. Miał mętlik w głowie.
Kapłan rozłożył bluzę na trawie i przysiadł, pociągając za sobą dziewczynę która za gwałtownym pociągnięciem, spadła na niego połową swojego ciała.

- Straszna beztroska, co?. - uśmiechnął się szeroko, widząc, że wprowadził ją w zakłopotanie.
- Mhm... - przytaknęła, staczając się z niego.
- Spokojnie. - podśmiechiwał.
- Ksiądz się ze mnie nabija?. - zmarszczyła czoło, odwracając do niego głowę.
- Czym ty się stresujesz?, boisz się mnie?. - oparł się na łokciu, głowę opierając na pięści.
- Ksiądz natomiast wydaje się niezatroskany tym, co się dzieje. - podszczypnęła go.
- Mam u boku wspaniałą kobietę, czym mam się przejmować?. Jak mam cię jeszcze przekonać?.
- Do czego?. - wystawiła na niego oczy.
- Co jest?, czerwienisz się.

Gośce z minuty na minutę robiło się coraz bardziej nieswojo, nie miała pojęcia jak ma reagować, ma się cieszyć?, czy od razu uciekać...

- Pamięta ksiądz?, mieliśmy rozmawiać o tym, dlaczego ksiądz wyjechał. - podpowiedziała, chcąc zająć ten upływający w ciszy czas.
- A tak... chcesz?. - spytał ostatecznie.
- Tak, chce wiedzieć, co się dzieje. - powiedziała stanowczo.
- Pojechałem do siebie, aby odpocząć... ale nie, nie od ciebie. - starannie dobierał słowa, aby nie doprowadzić do spięcia.
- To od czego?, od kogo?. - rozłożyła bezwładnie ręce.
- Jesteś mądrą kobietą, wiesz, że chodzi o proboszcza. On wie, a czego nie wie, to sobie dopowiada. I to cała filozofia.
- Dalej nie bardzo rozumiem...
- To on polecił, abym zrobił sobie "wolne", pomyślał, ochłonął. - jego ton głosu, spoważniał.
- Czyli nie mylę się, myśląc, że to o mnie chodzi?.
- Nie, nie mylisz się. - odetchnął, śledząc reakcje dziewczyny.
- Mhm, no to super. - zacisnęła wargi, nerwowo wyrywając źdźbła trawy.
- Nie denerwuj się, proszę.
- Zbierając to wszystko do kupy... przenoszą księdza?. - spojrzała na niego, tak bardzo oczekując zaprzeczenia.
- Nie wiem, tylko tyle ci mogę powiedzieć.
- Aha, czyli tak.
- Gosia, nie kracz. To nie ostateczne, porozmawiam z biskupem, przysięgam.
- Może to rzeczywiście dobry pomysł. - wstała gwałtownie z ziemi.
- O czym ty mówisz?. - prychnął śmiechem, nie dowierzając w to, co przed momentem usłyszał.
- Gosia?!, dlaczego tak mówisz?. - wstał zaniepokojony, wymuszając na dziewczynie, aby na niego spojrzała.
- Nie chce za księdzem tęsknić, to boli. - wydukała, mając płacz na końcu nosa.
- A ja nie chce słyszeć od ciebie takich rzeczy, to również boli...
- Wie ksiądz, że nie to miałam na myśli. - trąciła delikatnie jego dłoń.
- Już w porządku, musimy uspokoić się oboje... - odetchnął, przeplatając jej palce, przez swoje.
- Jeśli ksiądz chce, to ja sobie coś znajdę, wyjadę.
- Ale Gosia, nawet tak nie mów!, chcę abyś tu była, przy mnie, ze mną. Rozumiesz?.

//Dlaczego nie może być ksiądz, tylko dla mnie?// - zadawała sobie wewnętrzne pytanie, które za nic nie mogło wypłynąć na zewnątrz.

- Tyle już na ciebie czekałem... - podsunął się tak blisko jak to było możliwe, napierając na jej ciało.
- Niech ksiądz tego nie robi. - wyszeptała, kręcąc głową.
- Nie będę żałować. - opieczętował, zaciskając jej dłoń.

Gośka rozsunęła delikatnie usta, biorąc głęboki wdech. Bartek w skupieniu przyglądał się dziewczynie, wyczytując z jej twarzy każdą, nawet najmniejszą emocję, która jej wtedy towarzyszyła. Mimo, że z początkiem był w ręcz zdecydowany na więcej, widząc bojaźń w jej oczach, ostatecznie ucałował ją w czoło, mocno do siebie tuląc.

*********

Wpis chyba ok :).









13 komentarzy:

  1. Nie chyba tylko jeden z lepszych wpisów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki uroczy wpis. ❤ Oby tak dalej !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko 😍 ja chce więcej tych wpisów!😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Co z wpisami?:( zaglądam kilka razy dziennie i nic...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały czas się piszę, ale wbijacie tak szybko wyświetlenia, że jestem w szoku :o, po prostu nie nadążam z pisaniem. Wiem, że już dawno powinien się pojawić, bo ten "próg", który wam obiecałam, już został przekroczony xD. Ale żeby pobić to w 2-3 dni? :D. Czy wy jesteście normalni? hahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, jak blog jest wspaniały, to szybko przekracza "progi" twórcy 😘😘

      Usuń
    2. No widzisz, jak blog jest wspaniały, to szybko przekracza "progi" twórcy 😘😘

      Usuń
    3. Oczywiście dziękuję za miłe słowo :). Nowa czytelniczka?.

      Usuń