środa, 19 lipca 2017

- Niech mi ksiądz mówi, teraz i natychmiast, co się dzieje. - podbiegła, czym prędzej do niego.
- Cześć słońce. - przywitał ją z uśmiechem na ustach.
- Ale no niech ksiądz już mówi... - prosiła zniecierpliwiona.
- Spokojnie... - pogładził ją po twarzy, wpatrując się w jej oczyska.
- Ksiądz sobie ze mnie żartuje?. - spytała w końcu.
- Skądże!, chciałem cię zobaczyć.
- A ja już odchodziłam od zmysłów, no wie ksiądz co?!. - zaśmiała się, opierając ręce o biodra.
- Mogłem inaczej, ale to nie w moim stylu.
- Miałby mnie ksiądz na sumieniu, jak nic.
- Poproszę cię o jeszcze jedno...
- No?.
- Nie mów do mnie w ten sposób. - poprosił, łapiąc za jej rękę.
- Mówię coś źle?.
- Mówiąc do mnie na ksiądz, czuję jakieś takie odrzucenie.
- No tak, ale to kim ksią... kim dla mnie jesteś?. jak mam cię nazywać.
- Tyle już się znamy, odważ się w końcu odezwać do mnie po imieniu.
- To będzie dziwne, jesteś tym kim jesteś, to powód aby się wstydzić?.
- Nie, absolutnie.
- A no właśnie, nie wiem... mam cię nazywać swoim chłopakiem?, kochankiem?, czy duchowym przewodnikiem. - zaśmiała się ironicznie.
- Chyba nie byłaś za bardzo zajęta, skoro tak szybko się tu zjawiłaś.
- Hm, no w sumie to nie. - wzruszyła ramionami.
- Widzę... znowu coś nie tak?.
- Czy ja wiem?, stała się dzisiaj rzecz dziwna.
- Nastawiam uszu w takim razie.
- No kurcze, przyszła do mnie kobieta, nawet się nie przedstawiła i mówi, że jest moją siostrą...
- Słucham?!, przecież ty podobno jesteś jedynaczką.
- Też tak właśnie zareagowałam, ale ona jest tak łudząco podobna do mamy...
- W takim razie, musicie to wyjaśnić z rodzicami.
- Dlaczego mimo dowodów, ja nie potrafię w to uwierzyć?.
- Jeśli widzisz ją pierwszy raz w życiu...
- Tak, pierwszy raz w życiu... nawet nie wiem jak ma na imię, boję się wrócić do domu.
- A to dlaczego?. - spytał zaniepokojony.
- Zostawiłam ją tam, pod wieczór będą rodzice, nie wiem jak to się skończy. - odpowiedziała przejęta.
- Spokooo, dasz radę, przecież jesteś silna. - przytulił ją, kiwiąc się na boki.
- Czasem myślę, że mnie nie rozumiesz, że nie wiesz jak to jest, że jesteś zbyt wyluzowany...
- A nie powinienem taki być?, nie chciałabyś abym był poważny.
- Czy znam cię z tego, że jesteś poważny?. - spojrzała na niego, kręcąc głową.
- Uwierz, potrafię być nieznośny.
- Nie uwierzę, póki się sama o tym nie przekonam. - uniosła brew, wieszając mu się na szyi.
- Nie marudź mi już. - mruknął, przybliżając twarz do jej twarzy.
- Będziemy się całować?, tak tutaj?. - zakpiła.
- Zupełnie jak para nastolatków, no nie?. - zażartował, cmokając ją w nos.
- To zbyt banalne. Najwspanialsze lata młodości już dawno zleciały.
- I mówi to dwudziestoletnia kobieta.
- I mówi to trzydziestoletni mężczyzna...
- Gosia, wszystko przed tobą.

Czuli się fantastycznie, mając siebie obok, oboje leżeli beztrosko na trawie, przewracali się z boku, na bok, chichotali. Dziewczyna opowiadała Bartkowi o swoim życiu, przed tym, jak go poznała, nie było kolorowe, czuła satysfakcję, że o tym powiedziała, po raz pierwszy tak bardzo się przed nim otworzyła.

- To już chyba czas... - powiedziała, spoglądając na zegarek, znajdujący się na przegubie Bartka.
- Czas?.
- Czas abym wracała. - wyjaśniła.
- Gosia, jeśli zechcesz...
- Hm?. - przekręciła głowę w jego stronę.
- Jeśli zechcesz, pójdę z tobą. - dokończył, nerwowo rozrywając źdźbła trawy.
- Phi, ale po co?.
- Obserwuję cię, sama się na to nie zdobędziesz. - stwierdził, opierając się na łokciach.
- Ale co?, mam przyjść z tobą do domu i powiedzieć, że jesteś księdzem?.
- Nie musisz nic mówić, po prostu będę przy tobie.
- Jest mi wstyd. - zakryła twarz dłońmi.
- Dlaczego?.
- Rodzice ode mnie oczekują, abym przyprowadziła im do domu wartościowego kawalera. Najlepiej prawnik, lub lekarz... to paranoja!.
- Uważasz, że nie jestem wartościowy, bo jestem księdzem?.
- Ależ nie oto tu chodzi, czy za mało pokazuję, jak cenię sobie twoją obecność, twój dotyk?.
- Zauważam to, coraz bardziej się przede mną otwierasz, każdego dnia, jestem zakochany w tobie od nowa.
- Nie sądziłam, że to będziesz ty, nie taki był plan. - powiedziała rozczarowana.
- Gosia, możesz na mnie liczyć, nawet pod względem finansowym.
- Nawet tak do mnie nie mów, absolutnie nie zależy mi na twoich pieniądzach, tylko na tobie.
- Nie wiem jak mogłem nawet tak pomyśleć, przepraszam.
- Ty?, ty nie masz za co.
- Tak bardzo chciałbym cię ukochać, ale ty chyba nie dajesz mi takiej szansy.
- Bo to nie tak miało wyglądać, ja na prawdę, muszę oswoić się z tą sytuacją.
- Cierpisz przeze mnie, prawda?.
- Nie wiem, co mam powiedzieć, to zupełnie inna miłość.
- Gosia, nie chcę sobie więcej wmawiać, że nie mogę kochać, ja mogę i to robię.
- W końcu się na to zdobyłeś.
- Miałem dla kogo. - zapewniał ją.
- Jednak jestem cholerną wariatką.
- Co znowu?.
- No a jak mogą mnie postrzegać ci, którzy patrzą na mnie z boku?.
- W takim razie ja też jestem wariatem.
- Nie zaprzeczę.
- Hej, już ci kiedyś tłumaczyłem, że krytyka zawsze się znajdzie, ale to od nas zależy...
- ...tak, tak, to od nas zależy, co z tym zrobimy. Wiem.
- Ochłoń i zbieramy się.
- Jednak idziesz ze mną.
- Nic na siłę, wiesz.
- Spoko, przydasz się.

Podeszli pod dom, auto stało w garażu, to oznaczało jedno, że rodzice wrócili wcześniej.

- Kurczę, widzisz?, spóźniliśmy się. - powiedziała zawiedziona.
- Nie odpuszczę. - uśmiechnął się do dziewczyny pokrzepiająco.

Bartek natychmiast otworzył furtkę na oścież, przepuszczając w niej dziewczynę, na co ta momentalnie się zarumieniła.
Gosia przed drzwiami nerwowo przekopywała pęk kluczy, kiedy po chwili okazało się, że drzwi są otwarte.

- Widzę, że jesteś strasznie zdenerwowana, ale ochłoń na prawdę, wszystko będzie w porządku, hm?. - zapewniał ją, wymuszając, aby spojrzała mu prosto w oczy.
- Dobra, już dobra, wchodź... - uchyliła drzwi, zapraszając go do środka.


*********

Hm, sama nie wiem :v.









2 komentarze:

  1. Oj będzie ciekawie.... 😂😂
    Super się akcja rozkręca , tylko jaka będzie reakcja rodziców na Bartka i co z tą "siostra"
    Powiem Ci, że zawiesiałaś sobie wysoko poprzeczkę wprowadzając ten wątek. Nie zepsuj tego !😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasza cierpliwość do mnie jest po prostu święta.

      Usuń