poniedziałek, 24 lipca 2017

- Ja wiedziałam, że tak to się skończy!. - wykrzyczała Gosia, czym prędzej wybiegając z domu.
- Gośka!. - do porządku próbowała ją ustawić jej mama, bezskutecznie, dziewczyna wybiegła, trzaskając za sobą drzwiami.

Ojciec chodził nerwowo z kąta, w kąt, kląc coś pod nosem, matka siedziała przy zastawionym stole, pociągając nosem, Karo na osobnym krześle, chowała twarz w dłoniach ze wstydu. Bartek patrzył na wszystko z boku, nie pojmując tego, co właśnie miało miejsce, nikt nie reagował, nikt nie rwał się, aby wybiec za dziewczyną.

"To ja, to na mnie czeka, biegnij za nią!." - słyszał wewnętrznie.

Wymienił parę wymownych spojrzeń z siostrą dziewczyny i zerwał się, aby ją odszukać.

- Gdzie w tak krótkim czasie, mogła zniknąć?. - zadawał sobie pytanie, nie widząc jej nigdzie wokół.
- Nie ma jej?. - dołączyła do niego Karo.
- Nie... - odparł, patrząc na kobietę z dystansem.
- Proszę tak na mnie nie patrzeć.
- Ale jak?. - spytał niezrozumiale.
- Z nienawiścią, nie tak to miało wyglądać.
- Niech mi się pani nie tłumaczy!. - w porę wszedł jej w zdanie, bo kobieta jeszcze chwila i zaczęłaby swój wywód.
- Wszyscy oceniają mnie z góry, to, co się stało... racja, nie wybaczę sobie tego, ale czy to powód aby mnie linczować?.
- Absolutnie, ale teraz najważniejsze jest, aby znaleźć Gośkę, kto wie, co może jej wpaść do głowy.
- Aż tak z nią źle?.
- Słucham?!. Nie!, to chwilowy impuls, człowiek nie myśli racjonalnie, do tego Gosia... Gosia jest bardzo wrażliwa. - mówił przestraszony.
- Rozumiem, mogę pomóc ją odszukać. - zaproponowała.
- Tak, to będzie dobry pomysł. - przyznał.
- Jakiś pomysł, gdzie mogła pójść?. - spytała kapłana z racji, że zna dosyć długo dziewczynę.
- Nie mam bladego pojęcia, rozdzielmy się, gdyby się znalazła proszę natychmiast po mnie dzwonić. - mówił, wpisując do jej telefonu numer telefonu.
- Ok, ok. - przytakiwała, uważnie obserwując mężczyznę.
- W takim razie good luck. - spojrzał w jej oczy z nadzieją, chwile potem odchodząc w przeciwną stronę.

Bartek zaciągał się na prawdę daleko, z nadzieją, że to on jako pierwszy odszuka dziewczynę. Na dworze panowała już szarówka, tylko na horyzoncie rozciągała się oślepiająca swoimi jasnymi barwami łuna. Wyglądało to nadzwyczaj pięknie.
Mężczyzna mimo urokliwego wieczoru, czuł strach, przerażenie, w jego głowie toczyły się najczarniejsze scenariusze. Coraz bardziej podkręcał to fakt, iż dziewczyna nie odbierała od niego telefonu, to ostatnimi czasy do niej niepodobne.
Po trzech godzinach poszukiwania, nawoływania i wypytywaniu przypadkowo napotkanych ludzi na swojej drodze, Bartosz stanął bezradnie w miejscu, opierając się o słup, włożył ręce do kieszeni spodni, spuścił głowę, daleko już zaszedł, bezradny postanowił wrócić.

- Może Karo ją odnalazła i jest już bezpieczna... - przeleciało mu przez głowę, jednak w tamtym czasie niczego nie mógł być do końca pewny.

Będąc pod domem, spostrzegł idącą z naprzeciwka kobietę, nikt jej nie towarzyszył.

- Gdzie Gosia?. - spytał, jak gdyby pewne było, że jest bezpieczna z siostrą.
- Nie... nie wiem. - westchnęła, rozkładając ręce.
- Ale jak to nie wiesz?!, nie znalazłaś jej?, na pewno?, dobrze szukałaś?!.
- Szukałam, ale to na nic. - zaciągała się powietrzem, próbując wyrównać oddech.
- Nie możesz tak mówić!, sprawdzę jeszcze raz. - rwał się.
- Uspokój się!, może jest u jakiejś koleżanki, przyjaciółki. Pomyśl. - hamowała go, próbując wydobyć od niego jak najwięcej istotnych informacji.
- Zadzwoniłaby, tak się umawialiśmy. - mówił, a łzy same zapełniały jego oczy.
- Musi wrócić, nie wywinęła by nam takiego numeru. - sama nie była jednak pewna tego, co mówi.
- A jeśli ktoś ją napadł, pewnie się boi...
- Proszę tak nie mówić, na pewno jutro wróci i wszystko się wyjaśni. - próbowała go uspokoić.
- Co mam zrobić?, przecież to nie da mi spokoju. - kopnął w złości parę kamieni.
- Przede wszystkim się uspokój, wróć do domu, będziemy w kontakcie. - przekonywała.
- Jestem bez niej tak cholernie bezradny... - szepnął, zagryzając pięść.
- W razie czego proszę absolutnie nie dzwonić na domowy, przekonam rodziców, że jest u przyjaciółki, po co nam dodatkowe zmartwienia.
- Ale gdyby jutro nie wróciła...
- ...wróci, obiecuję. - skinęła mężczyźnie, podtrzymując go na duchu.

******

- Bartoszu, gdzie znów tak długo byłeś?. - przy wejściu, w miarę ciepło przywitał go proboszcz.
- Zgubiła nam się. - odpowiedział niezrozumiałym bełkotem.
- Piłeś?. - skrzywił się, widząc w jakim stanie jest jego wikary.
- Nie, przyrzekam. Zgubiłem Gośkę. - odpowiedział, na nowo się rozczarowując.
- Pomińmy to, że znowu z nią byłeś. Lepiej wyjaśnij jak to się stało.

Bartek miał przed oczami ich wspólny, pierwszy pocałunek, był zaćmiony, jak gdyby rzeczywiście wypił sporą ilość alkoholu. Myślał, że proboszcz właśnie o to pyta, o ich namiętność.

- Nie mogłem jej odmówić, była wtedy taka prześliczna. - wymamrotał.
- Bartosz, czy ty właśnie mi się przyznajesz do popełnionego grzechu?.
- To nie grzech, Pan Bóg kazał kochać, dlaczego mnie miłość ma pominąć?. - pokręcił głową.
- Ależ opamiętaj się!. Już o tym rozmawialiśmy.
- I widzi proboszcz?, nie udało nam się dojść do żadnego kompromisu.
- Ratowałem ci skórę, ale w takiej sprawie nie licz, że wstawię się za tobą u samego biskupa.
- Po co mi to?, jeśli sam biskup mnie nie zrozumie... stracicie jagnię, które jest na wszystkie wasze rozkazy.
- Bartek, ale o czym ty mówisz, ochłoń... co z tą dziewczyną?!.
- Gdybym ja to sam wiedział, jestem załamany, nigdzie jej nie ma...
- Nigdy nie będzie mojego pozwolenia na to, co tu się dzieje, lecz widzę twoje zaangażowanie w jej osobę. Kochasz ją... ale na Boga!, nie obnoś się tak z tym, nie jesteś cywilem, a katolickim księdzem, który ma przestrzegać w imię Pana celibatu.
- Powtarzali mi to przez sześć lat i co ze mną zrobili. - zakpił.
- Nie powiesz mi teraz, że żałujesz...
- Nie, nie żałuję, ponieważ do seminarium poszedłem z powołania, chciałem nauczać, nawracać, jak to w niejednym Amerykańskim filmie... ale to, co tam było, to stek bzdur, cholerny wymysł Hollywood, życie to nie film, to zupełnie nie ma przełożenia, a jak tak ślepo w to wierzyłem. Jestem żałosnym kretynem. - wyśmiał się.
- Każdy z nas w to wierzył, ja również dostałem srogą nauczkę, byłem młody jak ty, teraz jest mi już zdecydowanie bliżej. niżeli dalej. I wiesz co?, w pełnym spokoju zamknę oczy.
- Dał mi tym proboszcz do myślenia - przyznał. -  Proszę wpisać mnie na jutrzejszą mszę o dwunastej w południe. - podsunął mu grafik.
- Rozumiem. - przytaknął, nie wypytując o więcej wikarego.
- Za pozwoleniem odejdę i tak z pewnością czeka mnie nieprzespana noc.
- W takim razie śpij spokojnie, odejdź z Bogiem. - pobłogosławił, puszczając go wolno.

Bartosz zażarcie przez dobrą godzinę modlił się do Najświętszej Maryi, nie było to zaskoczeniem, że najczęściej wypowiadaną intencją, a w sumie powtarzającą się cyklicznie była Gosia.
Kiedy w końcu poczuł zmęczenie, ułożył się wygodnie na łóżku, mimo to nie zasnął, ani na chwilę.
Patrzył tępo w śnieżno biały sufit, szukając na nim niedoskonałości. Odliczał każdą sekundę, minutę, godzinę, która ciągnęła się niewyobrażalnie długo, co chwila również odpalał telefon, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie przegapił przychodzącego połączenia, lub powiadomienia.
Zerwał się prawie na równe nogi, kiedy jego telefon wydał charakterystyczny dźwięk.

  : "Jak się czujesz?."
B: "Nie rozumiem?."
K: "Karolina z tej strony."
B: "Ah, to ty... dlaczego do mnie piszesz?."
K: "Chciałam się dowiedzieć jak się czujesz."
B: "Wybacz, ale twoje pytanie nie ma sensu."
K: "Dlaczego tak się burzysz?."
B: "Może zacznijmy od tego, że nie powinniśmy być na "ty"".
K: "Nie rozumiem twojego przekąsu wobec mnie."
B: "Twoja siostra jest nie wiadomo gdzie, a ty masz ochotę wymieniać sms'y, nie martwisz się o nią?."
K: "Oczywiście, że się martwię, ale co ja mogę począć?, gówniara prędzej, czy później sama wróci do domu."
B: "Tu się nasza gadka zakończy, nie masz prawa tak o niej mówić."
K: "Nie oczekiwałeś mnie."
B: "Mówiłem, że masz mi dać znać, kiedy Gosia się pojawi, ty natomiast robisz sobie z mojego numeru niezobowiązujący chat, to na prawdę nie w porządku. Miłego." - odpisał ostatecznie, oburzony.

W tamtym momencie zachowanie Bartka mogło wyglądać na aroganckie, chamskie, ale to naprawdę nie był moment na luźne pogaduszki, do tego nie wiedział czego tak na prawdę chce od niego siostra dziewczyny. On nic tej kobiecie nie obiecywał, nic!. Za co ona uczepiła się niego jak rzep psiego ogona, jeszcze w tak ciężkim momencie dla niego.

*********

Gorąco polecam wam książkę autorstwa pani Marty Abramowicz (dziennikarka, reporterka), pod tytułem "Zakonnice odchodzą po cichu". Tak, mimo iż jestem leniwym śmieciem, przeczytałam ją całą (sukces). Mam nadzieję, że to krótkie streszczenie was zaintryguje, aby sięgnąć po tą książkę. :)
-(Streszczenie książki zaczerpnięte ze strony: lubimyczytać.pl)-

"Habit już uszyty. Za dwa miesiące siostra Joanna uroczyście otrzyma go z rąk Mistrzyni. Ale teraz jest noc i siostra Joanna myśli tylko o tym, czy wszyscy zasnęli. Jest po komplecie, światła zgaszone. Nie wolno opuścić łóżka, nie wolno się odezwać. Siostra Joanna łamie reguły zakonne i wymyka się z pokoju. Przebiega pod ścianą, po schodach w górę, do biblioteki. Drzwi skrzypią. Trzeba uważać. Między regałami czeka już siostra Magdalena... "


"Byłe zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Nie występują w telewizji. Powiedzieć złe słowo na zakon, to stanąć samotnie przeciw Kościołowi. Nie mówią znajomym ani rodzinie, bo ludzie nic nie rozumieją. Dla ludzi świat jest prosty: odeszła, bo na pewno w jakimś księdzu się zakochała. W ciążę z biskupem zaszła. Jak one tam bez chłopa wytrzymują? Chyba w czystości nie żyją? "


"Byłe zakonnice nie mogą uwierzyć: o czym oni mówią? 
Jaki biskup? W zakonie walczy się o przetrwanie. 
Jaki ksiądz? Tam szuka się dawno zgubionego sensu. 
Jak wytłumaczyć, że chodzi o coś zupełnie innego? "

W książce znajdziecie odpowiedzi.




3 komentarze:

  1. Szczerze ? Serio nieźle dowaliłaś z tą siostrą. Powiem , że akcja się rozkręca. Trzymaj tak dalej ! Oj i mówiłam , że ona coś namiesza xd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ten nowy wątek z Karoliną. Może nieźle się rozkręcić...
    A jeśli chodzi o książkę to nie polecam, bo jak jakaś wrażliwa dziewczyna weźmie ją w rękę to może się przestraszyć, a jest to stek bzdur więc szkoda czasu. Są tam opisane pojedyncze przypadki, których nie należy uogólniać...
    zapraszam na mojego bloga: kochamczarnegoksiecia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, szanuję twoją opinię, bo nie chcę tu tzw. gównoburzy. Ale tam nikt nie mówi, że w każdym zakonie jest jakaś "patologia", bo to już podchodzi pod stereotyp, według mnie, chodzi tu głównie o stosunek KK do Kobiet. Pogódźmy się, że w każdej grupie społecznej znajdzie się czarna owca, co nie znaczy, aby automatycznie zamykać się na resztę, ale nie możemy tego również zamiatać pod dywan i udawać, że nic się nie stało. I przede wszystkim nauczmy się myśleć samodzielnie, a nie jak kupił, tak i wdupił. :)

      Usuń