sobota, 18 lutego 2017

- Idziemy gdzieś jeszcze, czy nie idziemy?. - rzuciła jedna z osób.
- Zostańmy jeszcze, jest tu bardzo przyjemnie, uwielbiam tą kawiarnie. - Gośka odpowiedziała momentalnie, rozglądając się po lokalu.
- Nie zapominaj kto pierwszy cię tu przyprowadził.
- A ja głupia, oporna, nie chciałam iść, jest tu super nastrojowo. - zachwycała się każdym razem na nowo.
- Gośka... patrz, widzisz tych chłopaków przy oknie?.
- No, co z nimi?.
- Może byś ich zaprosiła do nas?. - zaproponowała.
- Niee, no coś ty... - odpowiedziała zawstydzona.
- Czemu?.
- Elena, jak masz na nich chcicę, to sama idź. - zaśmiała się.
- To chodź ze mną. - skinęła głową, cały czas patrząc w ich stronę.
- Głupia jesteś, dobra. - po ciągłym naleganiu, postanowiła do nich podejść.

Podchodząc, jedna szturchała drugą, aby to ona się pierwsza odezwała.

- Elena, zachowujesz się na prawdę jak dziecko, patrz... - zakasając rękawy, wyszła przed przyjaciółkę.
- Napilibyście się czegoś?. - rzuciła od razu na wstępie.
- Czy ja wiem?, a proponujesz coś innego niż kawa?. - odezwał się jeden z całej trójki.
- Kto powiedział, że musimy siedzieć tu?.
- W porządku, a koleżanka się wstydzi?. - popatrzył na Elenę, będącą ciut za Gośką.
- To na mnie padło, abym zagadała, ogólnie, to ona chce do was podbijać.
- Aha, no tak... Rafał jestem, miło mi. To jest Kacper i Karol. - pokazał kolejno na kolegów. - wszyscy uścisnęli sobie dłonie i dosiedli się do jednego stolika.

Ich gronko znów zwiększyło się o paru znajomych, rozmowy stawały się coraz to śmielsze, z czasem okazało się, że mają podobne upodobania i pasje, co mogło znaczyć, że ich więzi zacisną się jeszcze bardziej.

- Kto by pomyślał, że w naszym malutkim Borowie...
- W waszym malutkim Borowie. - wszedł w zdanie Gośce.
- Kacpi jest stąd, my poznaliśmy się na obozie, od słowa, do słowa i zaprosił nas do siebie.
- Daleko stąd mieszkacie?.
- W Gączu, tam też jest ślicznie, zapraszamy kiedyś... To niecałe 100km.
- Tak źle znowu nie ma.
- Tutaj jest świetnie, my za to mamy parę fajnych zalewów.
- Trzeba się wybrać. - szturchała Elenę.
- To może w wakacje?.
- O hola, hola, znamy się dwie godziny.
- Spokojnie, jesteśmy normalnymi chłopakami.
- To się zobaczy, mama mówiła, aby nie ufać zanadto nieznajomym. - zaśmiała się jedna z dziewczyn tam będących.
- Jakimi nieznajomymi?, myślę, że widząc się na ulicy, powiecie przynajmniej "cześć". - odezwał się dotąd cichy Kacper.
- Mieszkasz tu, więc o to się nie martw, tutaj trudno się nie znać. - zagadała od razu Gośka.

Od słowa, do słowa, a grono młodych ludzi poznawało się coraz dosadniej. Jedni to olewali, będąc pupilkami we własnym towarzystwie, inni z chęcią dociekiwali i zagłębiali się w tematy, wymieniając przy tym własne poglądy.

- Co jest Gosia?. - upijając sok, Elena spojrzała na przyjaciółkę wpatrującą się w telefon.
- Godzina dziewiętnasta, sorry, ale muszę. - odeszła od stolika odbierając telefon.
- Rodzice ją trzymają na sznurku?. - odezwał się niepotrzebnie Karol.
- Daj spokój, nie można tak. - poprawił go od razu, jego kumpel Kacper.

Elena widząc jak chłopak patrzy za odchodzącą w pośpiechu jej przyjaciółką, skinęła mu lekko, aby za nią poszedł, kontynuując tym samym rozmowę.

- Hej, wszystko w porządku?. - wybiegł za nią na hol.
- No tak, tak.
- Myślałem, że coś się stało.
- Ha, no stało się to, że muszę wracać...
- Musisz?. - spojrzał na nią.
- Nie znasz moich rodziców.
- Jak to?, są nadopiekuńczy?.
- O to chodzi, że nie, nie wiem, czego znowu ode mnie chcą, no ale trudno. Fakt, trochę już późno.
- Ale nie pozwól się tak traktować.
- Tak, czyli jak?.
- Nie bądź ich marionetką, jesteś dorosła tak?, no to, to pokaż...
- Uwierz, że nie zawsze się da. - uśmiechnęła się.
- Odprowadzić cię?.
- Czemu nie, to w sumie nie daleko.

Oboje weszli z powrotem do kawiarni, zgarnęli kurtki z wieszaka i machając znajomym wyszli. Elena, widząc wychodzącą przyjaciółkę, nie miała jej tego za złe, wręcz przeciwnie, była zadowolona z tego, że ta w końcu odważyła się żyć.

- Daleko mieszkasz?.
- No niee, zdążysz wrócić, zdążysz...
- To nie o to chodzi, zasiedzieliśmy się trochę w tej kawiarni nie sądzisz?.
- Jeśli namawiasz mnie do dalszego balangowania, to nic z tego. - zaśmiała się.
- O nie, nic z tych rzeczy. Sam już jakiś czas nie piję, ale nie o tym teraz. Jak to wygląda u ciebie?.
- Co?, picie?.
- To mnie najmniej interesuje, uwierz.
- Aa, to ja mam mówić o sobie, nic nie wiedząc o tobie?.
- Jestem typem samotnika, trochę we mnie introwertyka, to ci powinno wystarczyć.
- Ja też jestem cholerną introwertyczką.
- Już jak rozmawialiśmy tam, to zauważałem, że mamy dużo wspólnego.
- Jeeja... nie uwierzysz z iloma ludźmi miałam wiele wspólnego, co potem się kończyło totalną klęską.
- Nie doceniali, co?.
- Pewnie i tak było, kwestia przyzwyczajenia.
- Na pewno masz kogoś kto cię docenia, a twoja przyjaciółka?.
- O tak, ona jedyna, dzień i w nocy, jak Anioł Stróż po porostu.
- Czyli jednak kogoś tam masz.
- Ciekawa jestem jak jej tam idzie.
- Co ma jej iść?.
- Nie jestem tak odważna, jak do was podbiłam, to był impuls.
- Impuls?, czyli tak nie robisz?.
- No oczywiście, że nie. Jestem cholernie wstydliwa.
- Czyli to przyjaciółka cię do nas zaciągnęła?.
- Wstyd się przyznać, ale tak.
- Jaki wstyd. Daj spokój, chwała jej za to.
- Ciekawie.
- No tak, mało kogo tu znam, na prawdę, to chłopaki mnie tak rozruszały, ale ze mną jest ciężko.
- Nie wyglądasz na takiego, ale nie będę się kłócić. Patrz, to tu.
- Już jesteśmy, o.
- Mówiłam, że to nie daleko.
- Ha, teraz mogę powiedzieć, wiem gdzie mieszkasz.
- Tak, jak będę dostawać anonimy, to będę wiedzieć od kogo.
- Spokojnie, nie jestem szajbusem, ułożony ze mnie chłopak.
- A to ja się z ułożonymi nie zadaję. - zażartowała, wyciągając telefon z kieszeni.
- Nawet nie żartuj, co to?, znowu rodzice?.
- Nie, niee, to nie oni. - spojrzała na telefon i odczytując "Bartek", odrzuciła połączenie.
- To znaczy, że masz jakiegoś wielbiciela?. - spytał podejrzliwie.
- No żartuj...
- No już nie będę.
- Przecież z ciebie taki ułożony chłopak. - uśmiechnęła się złośliwie.

Chwilę nastała niezręczna cisza, którą w momencie przerwała Gośka.

- Tak czy inaczej, dziękuję ci, że mnie odprowadziłeś.
- Nie chcę być nachalny, ale proszę bardzo. - wyciągnął ręce, do uścisku.

Gośka nie widząc problemu, uściskała nowo poznanego chłopaka.

- O widzisz?, tam mam kuchnie, już się światło zapaliło. - wskazała, śmiejąc się.
- Idź już, idź. Do zobaczenia potem.
- Na pewno się zobaczymy, pa.

Gośka zadowolona ze spotkania pełna entuzjazmu wróciła do domu, chwile później dostała powiadomienie o poniedziałkowym sprawdzianie, chcąc tego, czy nie, musiała złapać za zeszyt i przynajmniej powtórzyć sobie część zagadnień. Znudzona zdrzemnęła się nad zeszytem, dalsza nauka nie miała sensu, było późno, a Gośka nie potrafiła zapamiętać podstawowych pojęć, przebudził ją huk drzwi. Otępiała spakowała potrzebne książki i wskoczyła pod prysznic, dochodziła dwudziesta-druga, kiedy gasząc światło, położyła się w łóżku, po czym szybko usnęła.




4 komentarze:

  1. Super ! Kiedy pojawi się Bartek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że chcecie go więcej ;). Myślę, że już za niedługo.

      Usuń
    2. Jak samo znaczenie bloga wskazuje. :) To świetnie ! Brawo dla Ciebie,że posty pojawiają się dość regularnie :*

      Usuń
    3. Nie jest łatwo, no ale staram się ^^

      Usuń