czwartek, 2 marca 2017

- Moje myśli spiętrzone wokół jednej chwili. - z tą myślą Gośka oblana zimnym potem, gwałtownie się obudziła.
Uspokoiła oddech i usiadła na łóżku, to znowu on, Bartek jej się śnił, moment w który pierwszy raz go zobaczyła, kiedy pierwszy raz zaczęła tak doceniać, że u jej boku ktoś czuwa.

- Wstawaj, bo się spóźnisz. - zza drzwi usłyszała swojego ojca.
- Już nie śpię, nie śpię...

Zmieszana ubrała rzeczy w których była poprzedniego dnia, nie chciało jej się przekopywać całej szafy, z resztą nie było już na to czasu. Weszła do kuchni, wypiła szklankę soku i zgarniając śniadanie z blatu kuchennego wrzuciła je do plecaka.

- To ja wychodzę, część. - machnęła niezdarnie kluczami, zamykając za sobą drzwi.

Wychodząc zza skrzyżowania weszła na Elenę, z którą wcześniej właśnie tam była umówiona.

- Cześć, cześć. - przygarnęła ją do siebie, na przywitanie.
- Nauczona?.
- Nawet mi nie mów, może coś wymyślę, aby uniknąć tego nieszczęsnego sprawdzianu.
- Czyli się nie uczyłaś?. - Elena spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Coś tam się uczyłam, ale to chyba nie wystarczy. - uśmiechnęła się zakłopotana.
- Jak tam wczoraj?.
- No co wczoraj, odprowadził mnie, grzecznie się pożegnaliśmy i tyle.
- I tylko tyle?.
- A czego ty byś chciała.
- Hej, w ogóle jestem nie wyspana. - przeciągnęła się, odbiegając od tematu.
- Ja też nie, chociaż wróciłam szybciej od ciebie...
- Mi równie szybko się znudziło. Pewnie dlatego, że ciebie nie było, moja droga koleżaneczko.
- Pewnie tak. Cholera patrz która godzina, spóźnimy się na bank.
- Nie bądź już taka punktualna.
- Może i bym nie była, gdyby nie wisiała nade mną nagana.
- Daj spokój, przecież Kamczyk cię lubi, nie zawiesi cię.
- Miejmy nadzieję, chodź już, chodź.

Dziewczyny przyśpieszyły kroku i wbiły się do szkoły chwilę po dzwonku.
Gośce jak i reszcie jej klasy, fartem udało się obejść sprawdzian, a wszystko przez dwie dołączone klasy z zastępstwami, wszyscy wiec siedzieli na korytarzu.

- Co prawda nie oznacza to, że w ogóle go nie będzie. Przygotujecie się na niego za tydzień... A tobie Gośka, najzwyczajniej się upiekło. - oznajmiła nauczycielka, równo z dzwonkiem kończącym lekcje.
- Całe życie na farcie, no nie?.
- Idź... ktoś nad tobą czuwa, małpo. - przygryzła jej Elena.

Odwołany sprawdzian, to była jedyna dobra wieść tego dnia, kilka godzin później wszystkich ogarnął szok, kiedy z ust samej pani dyrektor szkoły dowiedzieli się o wypadku, w którym uczestniczyła ich rówieśnica z klasy.

- Proszę, tylko póki co zachowajcie to dla siebie, nie chcemy rozgłosu. - dodał chwile potem wychowawca.
- O to może być pan spokojny... - odezwał się ktoś z ostatniego rzędu ławek.
- Ale skąd wiadomo, że to ona?. - wszyscy zadawali sobie jedno i to samo pytanie.
- Gosia, jej rodzice nas o tym poinformowali...
- Ale czemu i jak?.
- Dodam tylko, że jeśli któreś z was, potrzebowałoby wsparcia, rozmowy, proszę się nie krępować, przyjść do mnie, lub do pani psycholog. - przemierzył wzrokiem po całej klasie, widząc spuszczone głowy i łzy w oczach.
- Aha i gdyby ktoś z was nie czuł się na siłach, zwolnimy was z lekcji, zostanie to usprawiedliwione... - dodał, wychodząc z przedstawicielami szkoły za drzwi.

Mimo wewnętrznego zdruzgotania, nikt się nie wyłamał i nie chciał przedwcześnie wracać do domu, całą klasą doszli do wniosku, że w ten sposób poszliby na łatwiznę, co nie jest żadnym upamiętnieniem ich koleżanki...

- Taka już była, chociaż często zapraszano ją do wspólnego grona, ona wolała trzymać się z boku, była taką typową szarą mychą. Ale ona również była potrzebna, to była część tej klasy. - Gośka mimo drżącego głosu odważyła się przemówić, w tym momencie musiała pokazać, że jest tą, która chociażby cholera wie co się działo, będzie jednoczyć klasę.

Po ostatnim dzwonku kończącym tym samym zajęcia lekcyjne, przed drzwiami wyjściowymi czekał ich wychowawca, widząc Gosie odciągnął ją na bok.

- Gosiu, mogę cie na słowo?.
- No tak, słucham...
- Razem z panią dyrektor, słyszeliśmy twoje wystąpienie przed klasą.
- Tak myślałam, no czułam taką potrzebę, co mogę więcej powiedzieć.
- Bardzo nam tym zaimponowałaś, zapomnijmy o tym co kiedyś było, hm?.
- Wie pan... nie chcę być ulgowo traktowana, w związku z tragedią, która i nas dotknęła.
- Rozumiem.
- Ja jeszcze sobie ogarnę to zachowanie, pod tym względem nic się nie zmieniło. Eh, no namarasiłam, to teraz chcę ponieść tego konsekwencje, ok?.
- Jak najbardziej, z niczym nie będę naciskał. Mimo to, twoje zachowanie, pokazało, na co cię stać i to właśnie za to chcemy cię nagrodzić.
- Na wynagrodzenia, przyjdzie jeszcze czas, na prawdę. A to?, to był zwykły odruch, myślę, a przynajmniej mam taką nadzieję, że każdego z nas było by na to stać.
- Dziękuje Gosiu.
- Ja również, do zobaczenia. - pożegnała się i zarzucając plecak wyszła ze szkoły.

Całą drogę do domu dziewczyna myślała o tym co się stało, jak mogło do tego dojść, kto zawinił temu wypadkowi, zadawała sobie ogrom pytań, na które nie mogła doszukać się odpowiedzi. Weszła do domu, a plecak rzuciła pod drzwiami, idąc do swojego pokoju ściągnęła buty i kurtkę, którą zawiesiła na krześle, gniewnie trzasnęła drzwiami, co zwróciło uwagę jej rodziców. Gośka usiadła przy biurku i nerwowo przeczesywała włosy.

- Hej, mogę wejść?.
- Nie!... to znaczy, tak.
- Weszłaś do domu jak burza, coś się dzieje?.
- Tato, byłam dzisiaj pełna energii, do czasu.
- No powiedz, śmiało.
- Martynka, wiesz która?.
- Tak, kojarzę, coś się stało?.
- Ona chyba nie żyje, umarła!, rozumiesz?.
- Ale spokojnie, jak to?.
- Sama nie wiem... podobno jakiś wypadek, w którym brała udział.
- Mój Boże... no nie wiem, co powiedzieć.
- Na początku to był szok, ale teraz czym bardziej się w to zagłębiam, tym  dociera do mnie, co się właśnie stało.
- Wiadomo z kim jechała?.
- Nie wiem, nic nie wiem.
- Przykro mi, oby tylko nie było większej liczby ofiar.
- Tylko nie mów mamie, proszę.
- Masz rację, póki co nic nie powiem, zajrzę jeszcze do ciebie, ok?.
- Dobra, chodź nie wiem czy zasnę.
- Nie zmuszaj się.

Gośka prześlęczała dłuższą chwilę przy biurku, kreśląc jakieś głupoty na kartkach, nagle jej uwagę zwrócił telefon, na który przyszedł sms, odetchnęła kiedy odczytała, że to tylko Elena.

E: "Jak się czujesz?."
G: "Myślę, że ok."
E: "Mówiłaś rodzicom?."
G: "Powiedziałam tylko tacie, bo przyszedł..."
E: "Twoja mama..."
G: "Tak wiem, dlatego też poprosiłam go, aby nie mówił mamie."
E: "Będzie zła kiedy się dowie."
G: "Spokojnie, zrozumie."
E: "Potrzebujesz czegoś?."
G: "Nie, nie, zostań w domu. Nie chcę odwiedzin."
E: "Rozumiem, będzie dobrze, zobaczysz."

Elena była jedną z tych osób, na którą Gośka mogła zawsze polegać, była i jest tą, która mimo swoich niedogodności, podtrzymywała ją na duchu.
******

Myślę, że jest ok ;). Pozdrawiam.





8 komentarzy:

  1. Idealnie !
    Hehe fajnie zaczęłaś.. ktoś się przysnił ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hej. Proszę Cię o jedno: zrób coś z czcionką. Uczyń ją większą :)
    Twoja miłość należy do tak samo nietypowych jak moja :)
    Zapraszam: kochamjanaprawde.blogspot.com
    Pozdrawiam i jeszcze raz: powiększ czcionkę!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy aby trzeba tą czcionkę powiększać?? xd.

      Usuń
  3. Zapraszam ! https://swiatdziewczynymarceliny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń