sobota, 20 października 2018

Elena została u mnie dłużej, myślałam że znowu skończy się między nami na kłótni o wiadomo kogo, ale było w porządku prowadziłyśmy lekkie rozmowy,  w kuchni moja matka szykowała leczo na które razem z nią ubłagałam przyjaciółkę, aby została.
Przy obiadokolacji mimo że była olaboga przepyszna, znudzona dzióbałam łyżką i nerwowo spoglądałam na telefon. Ciążyło coś na mnie, czułam się winna za tą akcję, która była z pewnością niekomfortowa dla Bartka, jego twarz tego nie pokazywała ale ja wiem.

G: "Ja cię przepraszam, bardzo przepraszam." - wystukałam szybko sms'a na numer, który już od dawna widniał w moich ulubionych
B: "Nie przepraszaj. Co się dzieje?"
G: "Wszystko okej."
B: "Czuje, że coś jest nie tak."
G: "Boję się o ciebie."
B: "Ale dlaczego?"
G: "No co będzie dalej..."
B: "A co ma być. Gosia! będzie tylko lepiej, zobaczysz"

Chciałam w to wierzyć ale to było nierealne, nie w tej, to znaczy w naszej sytuacji.

***********

Kim ja jestem? jeszcze księdzem?
A kim ona jest? już kochanką?.
Próbuję ale upadam, wewnętrznie niewyobrażalnie cierpię kryję to w sobie, aby tylko dać nadzieje mojej Gosi. Do tej pory wszystkie emocje chowałem pod czarną sutanną, która odzwierciedlała to, co miałem w środku, ale odkąd ją zobaczyłem moje serce napełniło się radością i miłością. Jestem jej rządny.
To w pewien sposób okropne, że Odprawiając Mszę Świętą, myślę o niej.
Modląc się, myślę o niej.
Będąc przy niej, chcę jej jeszcze więcej.
Sam nie wiem czy mogę nazywać się księdzem czy już za późno. Upadłem.
Za oknem już ciemno, nie mogłem usiedzieć wśród czterech pustych ścian, wyszedłbym gdzieś ale miałem tyle obowiązków. Zszedłem do kuchni po szklankę wody i przy okazji zabrałem z kancelarii papiery, które czekały na mnie od rana. Dokumenty miały być na już, zapowiadała się ciekawa noc, nie wiedziałem kiedy przez to przebrnę i położę się do łóżka.

***********

- Zostaniesz u mnie na noc?.
- A w ogóle mogę?.
- Oczywiście! wiesz że u mnie masz zawsze drzwi otwarte.
- Wszystko fajnie ale jutro szkoła.
- Weź wyluzuj... zróbmy sobie babski wieczór. Pooglądamy filmy.
- Kuszące...
- A nie mówiłam?. Daj znać  mamie że jesteś u mnie, a ja idę zrobić coś do picia.

Tak szybko jak ja przekonałam Eleni o zostaniu u mnie na noc, tak ona abyśmy nie odpuściły jutrzejszego dnia szkoły, trochę obawiałam się swojej formy po nieprzespanej nocy, bo to nigdy dobrze się nie kończyło. Ale zaś z drugiej strony nie mogłam sobie pozwalać i opuszczać zajęć.
Ze szkoły wychodziłam razem z Eleni, to ona zauważyła typa, który już z daleka do nas machał, aby tylko zwrócić naszą uwagę.

- Ej, znasz go?. - szepnęła mi w ucho.
- Franek?, a tak... co on tu znowu robi. - westchnęłam nerwowo.
- Cześć dziewczyny!. - podbiegł obejmując nas obie na przywitanie.

Myślałam, ze Franek przyjechał do Bartosza ale ten szybko wyprowadził mnie z błędu i powiedział, że specjalnie dla mnie. Było mi tak głupio... obok stała Eleni, z której twarzy od razu dało się wyczytać, że chce wyjaśnień bo nic nie rozumie z zaistniałej sytuacji. Po za tym czułam się beznadziejnie, nie dobrze czułam się w jego obecności, bo od razu myślałam że robię źle względem Bartka, może dlatego odsunęłam od siebie większość mężczyzn, względem tego jednego.

- Rozmawialiśmy już, co znowu chcesz. -  odciągnęłam go na bok.
- Chce z tobą jeszcze porozmawiać.
- Mamy jeszcze o czym?.
- Chcę cię mieć blisko siebie, nie odpuszczę.

Oniemiałam.

- Zejdź mi z oczu. - warknęłam.
- Już ci powiedziałem, że nie odpuszczę. - powtórzył chrapliwym głosem.
- Nie rozumiem cię. Z jednej strony zalecasz się do mnie i nadskakujesz mi na każdym kroku, ale na moje stanowcze "nie" robisz się nachalny. - wzruszyłam ramionami.
- Chcę żebyś była szczęśliwa...
- A jeśli nie chcę? nie z tobą??
- Przejedziesz się na nim, wtedy przyjdziesz do mnie z płaczem, będziesz oczekiwać ode mnie wsparcia. I to ja powiem nie. - szarpnął mnie za ramię i wysyczał to, co miał mi do powiedzenia.
- Jesteś chory... - wycedziłam przez zęby.

Franek zaciągnął powietrza po czym zacisnął zęby, obrócił się napięcie i wrócił do swojego auta chwilę później odjeżdżając.

- On ma coś z głową. - podeszła bliżej Eleni, która całą tą szopkę obserwowała.
- Boję się go.
- Kim on w ogóle jest?
- Będziesz zła... Przyjaciel Bartka. - westchnęłam głośno, spuszczając wzrok na ziemie.
- Jego przyjaciel?, no nie powiedziałabym. On wie?.
- Powiedział mi jedynie, że nie chcę abyśmy się spotykali.
- Niech tak będzie, powiedz to Bartkowi, bo to się zaczyna robić dziwne.
- Nie chcę ich skłócać. - zająknęłam się przewracając oczami.
- Wolisz czekać, aż ten typo zrobi ci coś złego?.
- Nic mi nie zrobi, daj spokój. - skwintowałam odganiając najgorsze myśli.
- Póki jesteś przy mnie nic. Ale on czeka. Widziałaś jego wzrok?, był wściekły!.
- Wiem, pierwszy raz widziałam taką straszną pustkę w jego oczach.

Resztę dnia szlajałam się z przyjaciółką i jej znajomymi po mieście, byliśmy w herbaciarni, potem głodni poszliśmy po fastfoody. Dzień szybko mi zleciał, do domu wracałam po dwudziestej drugiej. Było już ciemno i ktoś z ekipy proponował, że mnie odprowadzi ale przecież nie pierwszy raz wracałam sama i to o późniejszych godzinach, po za tym nie miałam daleko.
Odmówiłam i podziękowałam, chciałam całe życie być samodzielną i silną dziewczynką, a niestety rzadko kiedy wychodziło mi to w stu procentach. Tak jak teraz, a gdyby ktoś mi towarzyszył nie musiałby znowu interweniować Bartek.
Od ulicy Krakowskiej, z której pożegnałam się ze znajomymi i przyjaciółką w odstępie chyba trzech metrów podążał a mną jakiś typo, szedł równo za mną co ździwiło mnie, bo mógłby mnie na spokojnie wyprzedzić. Ktoś szedł z pracy i tym też tłumaczyłam podążanie w tym samym kierunku tego kolesia, póki co nie było sensu wszczynać alarmu i robić z siebie przewrażliwionej kretynki, chociaż serce już podchodziło pod gardło.

- Ej dziewczyno!! - usłyszałam za sobą tego typa, który nie odstępował mnie na krok.
- Tak?. - obróciłam się w jego stronę, zostałam na miejscu i zaczęłam rozważać czy zachować spokój, czy zacząć spieprzać.
- Masz papierosa?. - spytał zachrypiałym głosem, którego niestety przez barwę nie mogłam rozpoznać i zacząć się śmiać, jak to mnie nastraszył.
- Nie mam iii booo... nie palę. - odpowiedziałam zaraz, chociaż składnia mojego zdania zdradzała moje zdenerwowanie.
- Masz cokolwiek co mogło by mnie zadowolić?. - zacharczał rozglądając się dookoła.
- Nie rozumiem o czym pan mówi. - wycofałam się i próbowałam odbić w lewo, aby zacząć uciekać i znaleźć kogoś kto odstraszy tego typa.

Złapał mnie za rękę, trzymał mnie na tyle mocno aż ta zaczęła mnie piec, uniemożliwiając mi tym wyrwanie się i ucieczkę. Za krzyki groził mi pięścią, która już wisiała nad moją twarzą. Co ja mogłam w tej sytuacji?! jak mocno potrafiłam kopnęłam go w kolano, co go ugięło ale jeszcze bardziej rozwścieczyło, nie miałam więcej pomysłów żeby się od niego wyrwać, widziałam tylko jak unosi nade mnie rękę, gotowa na uderzenie schowałam głowę, żeby jak najmniej dostać właśnie po niej. Przed tym jak poczułam tępy ból usłyszałam głośne ujadanie psa. Ten szarpnął mnie jeszcze raz i mocno odepchnął na chodnik.
Bałam się otworzyć oczy, myślałam że stoi nade mną i rzuci się teraz na mnie jak zwierzę.
Nie było go obok mnie. Rozglądałam się wkoło co go skłoniło do porwania się w ucieczkę, nie słyszałam tam już żadnego psa ani nikogo postronnego, biegnącego mi z pomocą.
Wręcz biegłam do domu, kiedy tylko do niego weszłam zamknęłam drzwi na wszystkie trzy zamki, które posiadały. Ledwo łapiąc kolejny oddech oparłam się o drzwi i napisałam do Bartka, aby jak najszybciej do mnie przyszedł.

- To ja się powinienem o ciebie martwić. - stanął w moich drzwiach, opierając się ciałem o futrynę.

Moje usta drżały, nie potrafiłam przez to wydusić z siebie ani słowa, zaczęłam płakać, ryczałam przed nim nie mogąc zapanować nad emocjami.
Ten zrobił pewny krok do środka i zatrzasnął za sobą drzwi, podszedł do mnie i podtrzymał mnie mocno przy sobie, bo obiecuję jeszcze chwila i runęłabym przed nim na podłogę.
Był zaskoczony moim zachowaniem, tym jak byłam roztrzęsiona, czując jak drżę jeszcze mocniej mnie do siebie tulił i szeptał na ucho "będzie dobrze".







4 komentarze:

  1. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń