środa, 12 kwietnia 2017

Podczas mszy oboje unikali sytuacji, w której jeden na drugiego byłby ślepo zapatrzony, Gośka patrząc na niego czuła przeszywający ją wstyd, sama jednak nie znając dokładniej przyczyny. Bała się przejścia na cmentarz, bala się tego, co może nadejść potem. Bartek był uczuciowym mężczyzną, nie mógł być obojętny na cierpienie, które właśnie w tym momencie przeżywała Gosia.
Dziewczyny wspierały się jak tylko mogły, nie tyle słownie ile patrząc, jedna drugą przygarniała pod swoje skrzydła. Podchodząc pod bramę cmentarza Gośka zwolniła kroku, nie chciała być w zasięgu wzroku Bartka i to jej się udało, stała schowana w tłumie, nie różniła się niczym od innych.

- Wystarczy tego... idziesz?. - zwróciła się szeptem do przyjaciółki.
- Już?, przecież się jeszcze nie skończyło. - Elena odparła, zaskoczona.
- Nie mogę, z resztą no wiesz...
- Widzę jak patrzysz w jego stronę.
- I co z tego?. - spytała arogancko.
- Ty go na prawdę potrzebujesz.
- Może i tak. - odpowiedziała obojętnie, wzruszając ramionami.
- Gośka, kogo ty oszukujesz?, mam zostać z tobą?.
- Ale ja nie mogę, nie dam rady, nie miałam z nim kontaktu, a teraz mam paść mu w ramiona?.
- Jeśli jesteś twarda, to zamkniesz temat w dwóch zdaniach i tyle.
- Świrnięta jesteś, sama wiesz, że nie...
- Powodzenia. - przytuliła przyjaciółkę, odchodząc od niej.
- Ejj!, zostawiasz mnie tu?.
- Trzeba cię wyrzucić na głęboką wodę, na razie. - tego zupełnie się nie spodziewała.

W ciągu dziesięciu minut, cmentarz opustoszał, dziewczyna w panice szukała w tłumie wychodzących Bartka, nie mogła go znaleźć, kamień spadł z jej serca, kiedy spostrzegła go idącego alejką cmentarza, wychodził ostatni. Do piersi miał przyłożony brewiarz, przechodząc przez furtkę, o którą była oparta pewnie Gośka, spuścił wzrok.

- Szczęść Boże. - przywitała się.
- Szczęść Boże. - odpowiedział obojętnie idąc dalej.
- Już mnie ksiądz nie zna?. - Bartek przystanął, obrócił się i podszedł do dziewczyny.
- Dlaczego oskarżasz mnie o nie pamięć?.
- Może ksiądz być na mnie zły, ale nie miałam złych intencji. - zaczęła tłumaczyć.
- Nie tłumacz już, bo znów zaczniesz się plątać w swoich kłamstewkach.
- Co?, kiedy ja księdza okłamałam?. - spytała oburzona.
- Uspokój się, nie jest naturalne twoje zachowanie.
- Tak, ma ksiądz cholerną rację, cały czas próbuję ukryć, to, co w ręcz gotuje się we mnie.
- Mówię ci, uspokój się... nie widzisz, że tu są ludzie?.
- Co znowu?, dla księdza ważniejsza jest opinia ludzi, niż...
- Niż co?.
- Znowu wychodzi na to, że to moja wina?.
- Nie mi to oceniać.
- Niech mi ksiądz powie prawdę.
- Dlaczego wbijasz mi nóż w plecy?.
- Co chce ksiądz przez to powiedzieć, myśli ksiądz, że mnie nie bolała ta rozłąka?, myli się ksiądz, cierpiałam, tęskniłam.
- A teraz?.
- Teraz nie wiem, jak wobec księdza mam się zachować. - skrzywiła się.
- Bądź sobą, tylko tyle od ciebie chcę.
- Wybaczy mi to ksiądz?.
- Widząc cię na mszy, z marszu ci wybaczyłem, ale nie kłuć się więcej ze mną, dobrze?.
- Zaskakuje mnie to, ile ma ksiądz w sobie miłości.
- Od ciebie również tego oczekuje, nie bój się mi zaufać, na prawdę.
- Rozumiem. - podeszła do niego bliżej.
- Gosia, nie rób tak... nie tutaj. - przełknął ślinę.
- Nie chce księdza niszczyć, dlatego też się odsunęłam, ale widzi ksiądz, że ja nie potrafię tak na dłuższą metę.
- Wystarczy na dzisiaj, odpocznij. - spojrzał na nią czule, nic więcej nie mogąc zrobić. Odszedł.

Oddalając się od niej, wręcz walczył ze sobą, aby się nie odwrócić, czuł jak dziewczyna odprowadza go wzrokiem,

G: "Elena, nie dałam rady :(." - napisała do przyjaciółki zaraz po tym, kiedy Bartek znikł za zakrętem.
E: "Gdzie jesteś?."
G: "Obok cmentarza, a co?."
E: "Poczekaj tam na mnie, zabiorę cię na kawę."
G: "Kochana jesteś, czekam."

- Cześć znowu!. - machnęła Gośce już z daleka.
- Musiałaś być tu gdzieś nie daleko, prawda?.
- Jestem twoją przyjaciółką, myślałaś, że na prawdę bym cię zostawiła?.
- Osz ty podstępna żmijo. - złapała ją za nos.
- Czułam, że po rozmowie z nim, będziesz...
- Będę cię potrzebować, tak, miałaś rację.
- To już wiem, że nie dałaś rady, a coś więcej?.
- No powiedziałam mu, że cierpiałam przez jego nieobecność, przeprosiłam go.
- Ty?, a za co??. - spytała zdziwiona.
- Nie powinnam była się tak zachowywać wobec niego, on na prawdę nie chce dla mnie źle.
- To się jeszcze okaże... - stwierdziła ironicznie.
- Daj spokój, powiedział, że wybaczył mi w momencie, kiedy mnie zobaczył.
- Nie dziwi mnie to, widziałam jak na ciebie spoglądał, mimo to krył się z tym.
- Dziwisz się?, kościół był zapełniony po brzegi, tylko na cmentarz przyszli nieliczni.
- I nie boi się utrzymywać z tobą kontaktu, tak?.
- To coś złego?.
- Ja uważam, że nie, ale to dalej ksiądz katolicki.
- Ty uważasz, że nie?, uu, coś nowego.
- Gosia, mi nie chodzi tyle o waszą znajomość, ile o to, że jesteś słaba emocjonalnie i jeśli nie odwzajemni twojego uczucia, to się nie podniesiesz.
- Ale mam jeszcze ciebie.
- I zawsze mnie będziesz miała, ale jesteś bardzo naiwna.
- I dlatego myślisz, że on mógłby mnie wykorzystać?.
- Być może.
- Nawet tak nie mów, wręcz prosił mnie o zaufanie.
- I myślisz, że to załatwia sprawę?.
- Ale dlaczego jesteś względem niego tak sceptycznie nastawiona?.
- Bo to ksiądz, nie wierze w nich.
- Elena proszę...
- Dam ci szansę, tylko mnie nie zawiedź, albo lepiej niech on mnie nie zawiedzie... bo mu nakopie. - zażartowała, wywołując uśmiech u Gośki.

Dziewczyny spędziły ze sobą resztę dnia, Gosia pod wieczór co chwile spoglądała na telefon, oczekując aż Bartek się odezwie, nie przeszło to uwadze Elenie, która domyślała się o co może biegać, mimo to nie chciała wkładać kija w mrowisko, a jedynie spędzić miło czas z przyjaciółką.

******

Musicie mi wybaczyć tą przerwę, nie miałam werwy, mały dołek mnie dopadł :).



4 komentarze: