sobota, 15 października 2016

Przyszła sobota, a Gośka tak jak obiecała Elenie, umówiła się z Krzyśkiem, po obiadokolacji wypiła kawę i wyszła na spotkanie z nim.

- Cześć, streszczaj się, bo nie mam czasu, co jest grane?.
- Siadaj. - wskazała na najbliższą ławkę.
- Słyszałam, że zostawiłeś Kaśkę. - przeszła od razu do rzeczy.
- I co?.
- To ja pytam 'i co?'.
- Tak po prostu skończyłem ją kochać, a co?, posadzicie mnie za to na krześle elektrycznym?.
- Nikt nie chce wierzyć w to, że po czterech latach, nagle ci się odwidziało.
- No widzisz, a jednak. - wzruszył ramionami, głupkowato się śmiejąc.
- A ty dalej nie rozumiesz, nie?.
- Ej! co mam rozumieć?, nie dociera do was?!. - gwałtownie wstał z ławki, podnosząc ton głosu. - Nie kocham jej, Elena to fajna dupka, zmieniły mi się gusta.
- To moja przyjaciółka, więc nawet tak nie mów. - zerwała się za nim, przytrzymując go za ramię.
- Ha, już myślałem, że chcesz się ze mną spotkać w jakiś konkretnych sprawach. - popatrzył na nią szyderczym wzrokiem.
- Gnojek z ciebie!.
- Słuchaj no!. - złapał ją za ręce przyciskając do drzewa. - Może byś się nie wpieprzała z buciorami w moje życie, hm?. - przycisnął ją jeszcze mocniej, wciskając kolano pod jej krocze.
- Weź mnie puść, idioto!.
- A skoro Elena nie będzie chciała, to ty do mnie przyjdziesz, przecież kiedyś za mną biegałaś... - pochylił się nad nią, chuchając na jej kark.
- Kretyn z ciebie! zostaw mnie!. - zdając sobie sprawę, że chłopak może tak łatwo nie dać za wygraną, zaczęła się wyrywać.
- Ej!, co robisz?!. - W porę zza zakrętu wyszedł Bartek, odciągając Krzyśka za kurtkę. - Spadaj stąd!.
- Przecież idiotce bym nic nie zrobił, chciałem ją nastraszyć!.
- Zapomniałeś się chłopaku. - w złości złapał go za kołnierz.
- Przecież żartuje, ej!.
- Nie zrobię ci krzywdy. Nie ma cie, już!. - chłopak wyrwał się od Bartka, odchodząc w pośpiechu.

Bartek obrócił się zdenerwowany, patrząc na roztrzęsioną dziewczynę.
- Zwariowałaś?!
- Ale przecież... - zszokowana, nie rozumiała dlaczego Bartek na nią krzyczy, skoro nie jest niczemu winna.
- Nie, przepraszam, sam jestem w szoku. - przyciągnął ją do siebie, aby ta się uspokoiła. - Boże, jak dobrze, że wyszedłem... - Masz względem mnie dług wdzięczności, to może teraz ty mnie odprowadzisz, co?
- Mhm. - pokiwała głową, ocierając łzy z policzka.

Dziewczyna ze wzrokiem wlepionym w chodnik, w ogóle się nie odzywała, z resztą jak miała rozmawiać skoro nie wiedziała co powiedzieć o tej całej sytuacji, nie takiej rozmowy z Krzyśkiem się spodziewała, a miała go za fajnego, oczesanego kolesia.

- To ja już mogę iść, nie?.
- Tak, odprowadziłaś mnie, ale nie wejdziesz?.
- Jak to?, mogę?.
- Jestem do jutra sam na parafii, a naciskał nie będę.
- Ok, nie chce, żeby księdzu było przykro, więc na chwilę zostanę.
- Proszę, szału tu nie ma, ale rozgość się. - zapalił światło do swojego pokoju, odbierając od niej kurtkę,
- Powiesz mi, co się stało?.
- Widział ksiądz, nic dodać, nic ująć...
- Ale znasz go?.
- Tak chciałam z nim porozmawiać, a on się wściekł i się na mnie rzucił.
- Gdyby coś ci zrobił, rozszarpałbym go...
- Co?. - Gośka zdziwiła się słowami Bartka.
- Nie wiem dlaczego, ale od tego momentu kiedy cie zobaczyłem, czuje się za ciebie odpowiedzialny.
- Podobno każdy ma swojego anioła stróża, nie?.
- Też tak myślę Gosiu, też tak myślę. - popatrzył na nią, głaszcząc ją po dłoni.

Goska mimo tego, że nic nie robiła, poczuła wyrzuty, że w ogóle nie powinna przychodzić tu, gdzie praktycznie nikt nie ma wstępu, że jest to miejsce, które każdego intryguje i zastanawia, a ona i to jeszcze młoda kobieta, wchodzi od tak.

- Martwisz się czymś?. - spytał, zauważając jej skupienie.
- Nie odpowiem księdzu na to pytanie, bo obiecałam, że księdza nie oszukam.
- Ale to nie przeze mnie?.
- Już dawno chciałam o to księdza spytać.
- Tak?. - odłożył szklankę z wodą.
- Bo tego pierwszego dnia, pewnie ksiądz nie wie, ale ja to widziałam... dlaczego ksiądz uciekł w takim popłochu?.
- Aa, o to pytasz.
- Tak i chce wiedzieć, bo czuje się winna.
- Ty się nie masz prawa obwiniać, ale jeśli już pytasz, to ok, powiem... Tego dnia, twoja mama, wręczyła mi nie małą gotówkę, za to, że się tobą zaopiekowałem, zdenerwowałem się i wtedy także zrozumiałem twoje zachowanie.
- Ale chyba ksiądz tego nie wziął, co?.
- Nie, spokojnie, nie jestem z tych kapłanów, którzy służąc Chrystusowi ustawiają się na całe życie.
- Ja już chyba muszę wracać. - wtrąciła nagle.
- No dobrze, nie zatrzymuję cię, myślę, że się co do mnie nie zraziłaś...
- Eh nie. Lece, na razie,
- Z Bogiem, uważaj na siebie.

Gośka była za wrażliwa na to wszystko, idąc alejkami w stronę domu, rwące podmuchy wiatru osuszały jej łzy z policzków, była roztrzęsiona, do tego podłamał ją fakt, że rodzice i to jeszcze względem Bartka, zachowali się tak nie fair, jak najszybciej chciała to z nimi wyjaśnić.

- Jest ktoś?! - weszła do domu, zatrzaskując za sobą drzwi,
- Nie krzycz i co tak późno? - z sypialni wyszedł jeszcze nie śpiący ojciec Gosi.
- Matka śpi?.
- Tak, ale co się dzieje?.
- Wy na prawdę myślicie, że jeśli macie forsę, to od 'tak' możecie pomiatać tymi niżej społecznie??.
- Bądź rozważna, mamy dwudziesty - pierwszy wiek, światem rządzi pieniądz, a ty się jeszcze nie nauczyłaś?.
- Brzydzą mnie te podziały!, to wy się niczego nie potraficie nauczyć!. - wykrzyczała ze złości.
- Gdzie znowu idziesz?.
- Po co pytasz?, ciebie w szczególności jakoś nigdy to nie interesowało. - wyszła zabierając z komody rękawiczki Bartka, bo tam zamierzała iść.

Dziewczyna poszła dłuższą drogą, nie chciała iść przez park, bała się. Kiedy była już przed parafią, puściła sygnał Bartkowi, on zdziwiony spojrzał przez okno, zauważył stojącą dziewczynę przed drzwiami i od razu zbiegł jej otworzyć.

- Co tu robisz?.
- Nie chce wracać do domu. - odpowiedziała załamanym głosem.
- Nie będziemy tak stać, wejdź.
- Widzi ksiądz to?, ja już nawet nie mam czym płakać. - popatrzyła na niego, pochlipując.
- Jak ja ci mogę pomóc, co?.
- Nie wiem, po prostu nie wiem... - wzruszyła ramionami, chowając twarz w dłoniach. - Ja przyszłam tu, bo ufam księdzu, UFAM.
- Oj Gosiu, nie nadwyrężę tego zaufania, obiecuje. - podsunął się bliżej niej, kładąc jej głowę na swoim ramieniu. Bartek w tym momencie zdał sobie sprawę, że musi zadbać o dziewczynę, taka była jego rola, nie chciał być głuchy na jej głośne wołanie o pomoc.

*******************

Chciałyście (bo z pewnością zaglądają tu ino frele) więcej akcji z Bartkiem, więc proszę was bardzo, prośby zostały wysłuchane ;). Cieplutko pozdrawiam!, POKAŻCIE ILE WAS JEST. ^^
EDIT: Niektóre z was pisały, że tego typu historie są wam bliskie... więc jeśli któraś z was chciałaby pogadać prywatnie, to zupełnie nie ma problemu, wystarczy napisać, dajcie znać. :)))










9 komentarzy:

  1. Świetny wpis :) jestem z tych co mają niestety ten problem. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Tak jak wyżej pisałam wystarczy dać znać, ja już mam to za sobą więc i można powiedzieć, że mam w tym jakieś "doświadczenie".

      Usuń
    2. Chętnie się skontaktuje :)

      Usuń
    3. GG: 35069460, lub na gmaila.

      Usuń
  2. Świetne opowiadanie, świetny rozdział :-) również miałam taki problem, drobne zauroczenie, ale wyszłam z tego i jestem na dobrej drodze. Pisz częściej bo nie mogę doczekać się dalszego biegu :-)
    Ja też piszę opowiadanie o zakazanej miłości, ale nauczyciela i uczennicy. Jeśli ktoś jest zainteresowany zapraszam-----> http://lol24.com/profil/TaMala
    Początki nie były zbyt dobre, ale staram się poprawiać wszystkie błędy. Co prawda akcja stanęła, ale wena znów wróciła więc za jakiś czas pojawi się coś nowego :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział. Czekam na następne. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń