piątek, 23 września 2016

Dziewczyna wcześnie rano się obudziła, leżąc na łóżku długo myślała czy iść na niedzielną mszę, była daleko od kościoła i wszystkiego co z nim się wiązało, ale z drugiej strony był tam Bartek, którego miała pragnienie zobaczyć. Rozmawiała z Eleną, chciała żeby ta, poświęciła jej trochę czasu, niestety jej przyjaciółka musiała odmówić, Gośka nie miała co ze sobą zrobić, poprawiając sobie humor tym, że może zobaczyć się z Bartkiem, po chwili leniwie wstała z łóżka, zaścieliła je, nie śpiesząc się zjadła śniadanie i poszła się przebierać do pokoju.

- A ty gdzie idziesz?. - ojciec Gośki przejrzał ją z góry na dół.
- Ym... do kościoła. - odpowiedziała nie pewnie.
- Sama, czy z kimś?.
- To przesłuchanie?
- Tak, bo ci nie wierze...
- To może najwyższy czas było by mi zaufać?. - wyszła w pośpiechu, trzaskając drzwiami.

***

- Oo jednak jesteś. - ksiądz Bartek, przeciągnął Gośkę na bok.
- Nie chce siedzieć w domu i to sama...
- Co się stało?.
- Mam znowu zgrzyt z rodzicami, szkoda gadać.
- Przepraszam cię, ale muszę iść się przebrać, jeśli zechcesz, to przyjdź po mszy do zakrystii. - zachęcał.
- No może. Yy... zobaczę. - odpowiedziała nieśmiało, w głębi będąc zdecydowaną.
- Do zobaczenia. - machnął ręką, wbiegając do zakrystii.

Gośka odetchnęła, poprawiła koszulkę i  weszła bocznym wejściem, stanęła przy drzwiach, przez całą msze była spięta, mimo tego Bartek nie spuszczał jej z oka. Msza zleciała płynnie, po komunii dziewczyna poczuła się paskudnie, że przychodzi tylko dlatego żeby zobaczyć się z Bartkiem, zamyśliła się na tyle, że otrzeźwił ją dopiero tłum, cisnący do wyjścia po skończonej mszy.
Szybko przecisnęła się przez drzwi, wybiegając w pośpiechu.

- Ej, a ty gdzie?. - w czas na jej drogę wyszedł Bartek,
- W ogóle nie wiem po co przyszłam na msze...
- Nie rozumiem.
- Nie musi ksiądz rozumieć.
- Heej, nie puszczę cię póki mi nie powiesz, co się stało. - powiedział stanowczo, stając na jej drodze.
- Nie chciałam tu przychodzić, ok?.
- Mogłaś wczoraj powiedzieć, siłą bym cię tu nie zaciągnął.
- W pewnym sensie nie chciałam robić księdzu przykrości.
- Co? dlaczego?.
- Eh... dlaczego mi ksiądz od razu nie powiedział, że jest duchownym?.
- Byłaś już wystarczająco zszokowana, a gdy powiedziałaś, że nie ma Boga w twoim życiu, pomyślałem, że byłby to zły pomysł, ponieważ nie chciałabyś mojej pomocy. - tłumaczył nerwowo.
- Może ja taka nie jestem?, jeszcze mnie ksiądz nie znał...
- Racja, teraz widzę jaka jesteś i dlaczego tak było.
- Co?... - nie rozumiała przenikliwości Bartka.
- Po twoich oczach wszystko widać. Rodzice, prawda?.
- Boli mnie ten temat, dlatego nie chce o tym rozmawiać. - odsunęła się gwałtownie.
- I dlatego ja to uszanuje, hm?. - popatrzył w jej rozszerzone źrenice, w momencie ja uspakajając.
- Dziękuje.
- Już rozumiem, to dlatego tak zareagowałaś kiedy mnie tu zobaczyłaś? - odezwał się po chwili ciszy.
- No niech ksiądz zrozumie, to było ostatnie co przychodziło mi do głowy...
- Dobrze, spokojnie. - uraczył ją miłym uśmiechem.

Oboje zmienili temat na bardziej dogodny obojgu, Bartek w wielkim skupieniu i zaciekawieniu, słuchał jej zainteresowań i pasji, o których opowiadała z iskierką w oku. Wpatrzeni jeden w drugiego, stracili rachubę czasu.

- Jejku, patrz która godzina, musiałbym iść spowiadać. - spojrzał na zegarek w lekkim szoku.
- To przez to, że tak fajnie nam się rozmawia. - na jej twarzy pojawił się zarys uśmiechu
- Aa wiesz, że w to nie wątpię. Miło mi się z tobą rozmawiało i dalej bym to robił, ale jestem przez tydzień sam na parafii i chcąc czy nie, muszę iść spowiadać.
- Ale nawet niech się ksiądz nie tłumaczy... Jutro szkoła i z mojej strony także by się przydało przysiąść.
- To zróbmy tak... ty trzymaj za mnie kciuki, abym podołał temu wszystkiemu, a ja będę ciebie wspierał duchowo w twoich obowiązkach. - uśmiechnął się szeroko.
- Wystarczy, że ksiądz będzie. - żegnając się, uścisnęła jego zimną dłoń.
- Czyli jesteśmy zgadani, trzymaj się. - mocniej uścisnął jej dłoń, jak gdyby nie chcąc jej puszczać.

Gosia jeszcze chwile stała, patrząc na mężczyznę w sutannie powiewającej na wietrze, znikającego za rogiem czerwono - ceglanego kościoła.

***

Jeszcze raz sorry za tą przerwę, myślę, że wpis się podoba ;) Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. Jezu, niechcący usunęłam twój komentarz *-*. Pracuję nad kolejnym wpisem i bardzo się cieszę, że doglądacie ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz dalej, bo też jestem ciekawa tego, co się będzie działo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!! Coraz ciekawiej :D Czekam na kolejny wpis ;)

    OdpowiedzUsuń